- Opublikowano: 10 września 2011, 18:00
- Komentarze: 108
O porządkach panujących w „zawsze wiernym Janowi Pawłowi II samorządzie”, szykanach i łamaniu prawa przez burmistrz Ewę Filipiak pisze dla portalu WadowiceOnline.pl mgr inż. Bolesław Kot, były współpracownik burmistrz w UM Wadowice.
Sprowokowany tekstem radnego dr Mateusza Klinowskiego Stanisław Kotarba wychodzi z cienia postanowiłem napisać kilka słów na temat gospodarzenia mieniem gminy przez czołowych lokalnych polityków – Ewę Filipiak, Jerzego Ochmana i Stanislawa Kotarbę. Tak się składa, że sporo o tym wiem, bo to ja byłem owym urzędnikiem, o którym wspomina w swoim wystąpieniu dr Klinowski opisując tzw. „aferę Termowadu”. Filipiak i Kotarba odegrali w niej niepoślednie role.
1. Afera „Temowad”
Krótko o samej sprawie. Zjawia się Francuz – p. Dvorak, i obiecuje modernizację infrastruktury grzewczej. Mimo moich protestów i dowodów, że obietnice biznesmena budzą wątpliwości, a obiecana modernizacja dokonana może być siłami rodzimych firm, miasto prze do zawarcia z nim spółki. Nadmienię, że miałem wówczas wieloletnie już doświadczenie oraz osiągnięcia zawodowe jako inżynier i potrafiłem właściwie ocenić proponowane przez biznesmena rozwiązania. Uważałem, że jest to hochsztaplerka.
Francuz wniósł do spółki 51 mln ówczesnych złotych (równowartość obecnych około 20 000 zł), a Gmina Wadowice 49 mln. W ten sposób Dvorak przejął kontrolę nad ciepłownictwem w Wadowicach, czyli majątkiem nas wszystkich wycenianym przez mnie na ówczesne ok. 65 mld zł (obecnie: 26 mln zł). Umowa została tak sporządzona, że Dvorak czerpał z tego majątku zyski, niewiele dając w zamian. „Termowad” miał wpływy z tytułu opłat mieszkańców za c.o. i ciepłą wodę, ponosił wydatki na paliwo, utrzymanie kotłowni i sieci. Nadwyżka nad wydatkami stanowiła zysk, który głównie zabierał Francuz, a trochę polscy „wspólnicy”. Z opublikowanych danych wynika, że biznesmen zgarnął około 2 500 mln ówczesnych zł (około 1 mln obecnych zł!). „Wspólnicy” ze strony polskiej otrzymywali do 6 mln ówczesnych zł na miesiąc (równowartość ówczesnych czterech średnich krajowych).
Przypominam, że formalnie spółkę „Termowad” zawarto w drodze uchwały Rady Miejskiej, której przewodniczył Jerzy Ochman. Zdecydowaną przewagę w radzie miał tzw. Klub Reform, któremu przewodniczył Stanisław Kotarba. Z tego, co widziałem, interesy gminy w tej spółce „chronił” mgr Marek Dubel. W mojej ocenie spółkę zawarto wyłącznie w celu okradania mieszkańców Wadowic.
Po zawarciu tej nieszczęsnej spółki zrobiłem wszystko, co było możliwe, aby do opinii publicznej dotarła wiedza, w jakie bagno zostały wprowadzone Wadowice przez Radę Miejską. Najostrzejsze polemiki, jeszcze przed zawarciem spółki, toczyłem z Ewą Filipiak. Obecnie niektórzy usiłują przekonać opinię publiczną, że Filipiak była od początku przeciwna tej spółce. To nieprawda. Zareagowała dopiero bodaj po 16 miesiącach formalnej „działalności” spółki, kiedy smród afery zaczął rozlewać się po mieście. Przez ten czas pan Dvorak zgarniał zyski firmy, nie wywiązując się ze swoich zobowiązań.
2. Zrobiono ze mnie „komucha”
Po aferze z „Termowadem”, której usiłowałem zapobiec i w której ujawnieniu odegrałem znaczącą rolę, Ewa Filipiak i Stanisław Kotarba „zabrali się” za mnie. W lutym 1994 w wydawanym przez siebie piśmie Echo Wadowic Kotarba nazywał mnie „autorem modelowej propagandy nienawiści” oraz „obrońcą starego systemu na Ziemi Wadowickiej”. Zrobiono ze mnie przysłowiowego „komucha”, mimo, że w czasach PRL zasłynąłem ze swojej postawy obywatelskiej, wyrzucono mnie z PZPR oraz zakładu pracy. Kotarba fakty te znał, opisywały je szeroko ogólnopolskie gazety. Ale w czerwcu 1994 r. planowane były wybory samorządowe, a ja zgłaszałem chęć kandydowania z ramienia UP, w tym samym okręgu wyborczym, z którego zgłaszał start Kotarba. Stąd wziął się cytowany przeze mnie paszkwil. Jak widzę, identyczne metody oczerniania swoich przeciwników Kotarba stosuje do dziś.
Po 6 latach perypetii w wadowickiej prokuraturze i sądach, Kotarba na łamach Echa Wadowic przeprosił mnie za tą kłamliwą publikację, ale wybory w 1994 r. przegrałem z kretesem. Mandat otrzymał „opozycjonista” Kotarba.
3. Chciano mnie zwolnić z pracy w UM Wadowice
Wtedy, kiedy nie było już żadnej wątpliwości, że to ja, a nie Filipiak, miałem rację w sprawie „Termowadu”, Filipiak (według moich spostrzeżeń mobilizowana do tego przez S. Kotarbę i J. Ochmana), wówczas już burmistrz, postanowiła rozprawić się ze mną. Pewnego wrześniowego dnia w 1995 r. wysłała mnie więc służbowo do szkoły nr 4 i w tym czasie pośpiesznie zwołała ogólne zebranie załogi, na którym wiceburmistrz M. Sołysiewicz odczytał pismo skierowane do pracowników – członków związku zawodowego, o wyrażenie zgody na rozwiązanie ze mną stosunku pracy za wypowiedzeniem. W piśmie m.in. napisano, że polecenia otrzymywane od kierownika wydziału wykonuję opieszale, neguję ich celowość, lekceważę petentów, przełożonych, tych ostatnich oskarżając i pomawiając o popełnianie przestępstw oraz nadużyć, brak dbałości o dobro gminy, ignorowanie przepisów prawa.
W piśmie mowa też o tym, że będąc przewodniczącym związku zawodowego pracowników UM nadużywam tej funkcji do celów prywatnych, „a zwłaszcza do ochrony awanturnictwa i pieniactwa”, że „wykorzystuję miejsce pracy do działalności stricte politycznej, zaspakajania wybujałych ambicji sfrustrowanego urzędnika”, „niesprawiedliwego oskarżania działaczy samorządowych”. Wspomniano również, że zarzucam stronniczość Prokuraturze Rejonowej i Sądowi w Wadowicach. Moje zwolnienie miało być zaś wyrazem zwycięstwa interesu gminy nad „prywatnymi ambicjami politycznymi człowieka, który jest bezkrytycznie, a nawet fanatycznie przekonany o swoich racjach”.
Ton tego pisma oraz sposób postępowania jego autorów jednoznacznie wskazywał, jaka była przyczyna mojego zwolnienia – stałem się niewygodny, bowiem byłem świadkiem działania na szkodę Gminy Wadowice stojących na jej czele funkcjonariuszy publicznych: Kotarbę, Filipiak, Ochmana.
W reakcji na fałszywe oskarżenia ze strony Filipiak wniosłem sprawę do sądu, a ten ustalił, że „powód na zajmowanym stanowisku inspektora w wydziale gospodarki komunalnej wypełniał swe obowiązki w sposób rzetelny, sumienny i kompetentny, wykazując się znajomością przedmiotu, a także troską o możliwie najlepsze załatwienie każdej powierzonej mu sprawy. (…) Pozytywną opinię [powodowi] wystawili zarówno świadkowie powołani przez niego, jaki przez stronę pozwaną, a także przedstawiciel strony pozwanej.” (z wyroku z dnia 14 maja 1996 r.)
Jak widać, nawet pracownicy p. Filipiak przyznali, że w jej piśmie znalazły się po prostu ordynarne kłamstwa, rozpowszechniane przez nią w akcie swoistego rewanżu za ujawnienie jej machlojek w sprawie „Termowadu”. W mojej ocenie również ona nie zmieniła swoich metod działania do dzisiaj.
4. Prokuratura chroniła Filipiak
Moim zdaniem prokuratura powinna zająć się zarówno aferą „Termowadu”, jak i innymi przykładami niegospodarności, do której Filipiak przykładała rękę. W UM marnowano przecież ogromne środki, nagminnie łamano prawo. Wymienię jedynie „Termowad”, „chodnik widokowy” Kotarby, przejście kanalizacji fekalnej przez rzekę Skawę, podpisywanie faktur do wypłaty kolesiom, na nigdy niezlecone roboty itp. Władze UM, uprawiające nieprawdopodobny faworytyzm, zwyczajnie bały się kogoś takiego jak ja. Do tego doszła jeszcze sprawa opisanych powyżej publicznych pomówień pod moim adresem ze strony Filipiak, które w mojej ocenie wyczerpywały znamiona art. 212 kk.
Za wszystkie te sprawki burmistrz Filipiak powinna doczekać się postępowania karnego. Niestety, w mojej ocenie prokuratura wadowicka na czele z prokuratorem Wiesławem Wróblem robiła wszystko, aby burmistrz przed odpowiedzialnością prawną chronić. Jak widzę, nie tylko ja dochodziłem do podobnych wniosków i do dzisiaj wadowickie organy ścigania nie cieszą się szacunkiem i uznaniem wśród mieszkańców.
Mimo wygrania wszystkich procesów z panią Filipiak, Kotarbą, Sołtysiewiczem odszedłem z UM, bo nie było sensu zajmować się sporami sąsiedzkimi o gnojowicę, a tylko taką pracę miała dla mnie pani Filipiak. Mobbing, któremu mnie poddano polegał również na tym, że zarabiałem na poziomie sprzątaczki i to pomimo tego, że z wykształcenia jestem magistrem inżynierem chemikiem, autorem licznych wdrożonych patentów. Mam ukończone także studia podyplomowe z ekonomicznej efektywności inwestycji, organizacji placu budowy, inżynierii chemicznej. Z woli Filipiak odsunięto mnie jednak od wszelkich poważniejszych zadań.
Zresztą, wytoczone przeze mnie Filipiak postępowania sądowe były dla niej kolejną okazją do uprawiania prywaty. Jej kolega Marek Dubel, wcześniej wymieniony przy okazji afery „Termowadu”, dorabiał sobie pisząc Filipiak pisma procesowe (w ramach prac zleconych), choć UM Wadowice miał swojego radcę prawnego. Odnośnie przebiegu tych procesów milczał również „rzetelny” rzecznik (obecny na wielu rozprawach) Kotarba, a przecież wyroki sądów pracy i pisma Państwowej Inspekcji Pracy z uporem wskazywały na rażące naruszenia Kodeksu Pracy przez burmistrz Wadowic! O dość zagadkowych procesach panów Wyroby i Jurczaka, inspirowanych przez „rzecznika” Kotarbę, sam „rzecznik” i prasa grzmieli.
5. Wadowicki samorząd zawsze wierny Janowi Pawłowi II
Czy wyobrażacie sobie Państwo większy przykład hipokryzji, niż wiszący na budynku UM Wadowice napis? W świetle przytoczonych przeze mnie faktów treść tego napisu to zwyczajnie obelga dla Jana Pawła II. Tylko czekać, aż członkowie gangu pruszkowskiego publicznie ogłoszą, że są wierni Papieżowi. Opisane powyżej przykłady niegospodarności oraz łamania prawa stanowią drobny fragment tego, co mam do ujawnienia w sprawie skandalicznej postawy wadowickiego samorządu w kwestiach gospodarczych. W już na pewno miejsca nie starczyłoby na opisanie poniżenia, jakiego doświadczyłem ze strony Filipiak i Kotarby pracując w UM Wadowice na co dzień. Jedno jest jednak pewne. Choć od kilkunastu lat działalność UM Wadowice i stojącej na jego czele burmistrz Filipiak jest hermetycznie utajniana, mieszkańcy miasta mają pełne prawo uważać, że wadowicki samorząd jest niegospodarny, a burmistrz Filipiak nie tylko łamie prawo, ale reprezentuje sobą niski poziom moralny.
Dzięki portalowi WadowiceOnline.pl po raz pierwszy od dłuższego czasu mamy możliwość otwarcie pisać o sprawach miasta i przypominać skrywane grzechy obecnego samorządu. Z możliwości tej skorzystałem i mam nadzieję, że z czasem więcej osób niezadowolonych z naszych lokalnych władz zabierać będzie głos w tej sprawie. To ważne, bo jedynie organizując się i dzieląc spostrzeżeniami możemy wreszcie uwolnić to miasto od grupy ludzi, która żadną miarą nie nadaje się do sprawowania zaszczytnych przecież funkcji publicznych.
Weź udział w sondzie "Czy pójdziesz głosować w wyborach parlamentarnych 2011?"
(mgr inż. Bolesław Kot)
Komentarze
Swoją drogą nie rozumiem jakim sposobem p.Filipiakowa kolejny raz wygrała wybory, nie rozumiem!
Podziału tortu nie będzie , za to dużymi krokami nadchodzą kłopoty
To grzech pierworodny wadowickiej opozycji od lat kilkunastu.
Dmuchanie w stare balony, pogaduchy knajpiano- kawiarniane, sensacyjna szeptanka okołorynkowa - jezenie włosa, napinanie klat - i NIC. ZERO.
Burmistrz trwa piąta kadencje. I, przygladajac sie sposobom, które maja byc na ten stan rzeczy recepta - bedzie trawał kolejne.
Kiedy wreszcie zrozumiecie ze w ten sposób przekonywujecie juz dawno przekonanych - i ani promila pozostałych???
Przykro ze musze to powiedziec - amatorszczyzna w najgorszym wydaniu:(:(:(
łatwiej krytykować!
...dalej jeszcze kilka minusów !
Patrzyłem właśnie na waszą sondę - kto pójdzie do wyborów - oszałamiająca ilośc głosów - całe 75 w tym mój! Dobrze mówię....nikt sie tym nie inetersuje (dokłądniejmało kto) i nie tylko na tym portalu ale i na innych , mało kto czyta gazety ...itd , itd...weźcie lepiej zajmijcie się czymś...pożytec znym!
ale jaja! szacunek dla Kota i Klinowskiego. Walczcie dalej! dzien kiedy powstał ten portal to był dobry dzień!
Było nas kilku. Ale teraz jest nas więcej i uwierz mi pewna część ludzi (tym którym zależy) jest zainteresowana tym aby ta klita wzajemnego wsparcia nie siedziała na dupskach za nasze pieniądze. Zmiany są zawsze dobre! Czekamy tylko na dobrego kontrkandydata.
Szkoda, że nie napisałeś, dlaczego tak się dzieje. A przecież odpowiedź jest prosta. Wadowiczanie nie dorośli do demokracji i nie mają własnego zdania. Okłamywani przez obłudną władzę czują się dobrze. A to, że ta władza ich gnoi jest im obojętne, bo jak się nie obrócą tak d.u.p.ę mają zawsze z tyłu gotową do bicia. A tych kilku, którzy potrafią powiedzieć co o takiej władzy myślą zgnoją ogłupiani i przekupni pretorianie wiernej Papieżowi władzy. No to reszta sobie myśli, a po comi to? Ale powoli zaczyna się zmieniać. Tych odważnych jest co raz więcej. A jeszcze kilka miesięcy temu było to niemożliwe. I może nie jutro, ale nadejdzie dzień, że wszyscy dojrzejemy do tej demokracji, która nie daje przyzwolenia na to, co od kilkunastu lat robi wadowicka władza. To tego boi się "gienek" i reszta ogłupianych i przekupnych pretorian!
Od roku staram się, żeby nie było nas kilku. Pojawienie się pana inż. Kota, wcześniej pań Siłkowskich pokazuje, że jest nas już wielu. Będzie więcej.
W tekście nie ma też nic śmiesznego - to poważne oskarżenia, o których mieszkańcy miasta powinni wiedzieć. Oskarża bowiem ktoś, kto Kotarbę i Filipiak zna bardzo dobrze.
@Dziadunio,
Nie zgadzam się, że to tylko gadanie do przekonanych. Takie teksty, jak inż. Kota pozwalają zrozumieć, z kim i czym mamy w mieście do czynienia. Może wiesz to ty, ale z pewnością nie wiedziało tego bardzo wielu mieszkańców.
Mam nadzieję, że Kot okaże się jaskółką.
PS. Skoro jesteś tak bardzo zorientowany, podziel się z nami swoimi przemyśleniami i dowodami łamania prawa przez Filipiak i Kotarbę - pod nazwiskiem. Zapraszam.
Nie skorzystasz? Zatem sam uprawiasz czczą gadaninę. My działamy.
Podobno za pieniactwo został wyrzucony z zakładów chemicznych w Alwerni.
Później został przyjęty do magistratu, gdzie również dawał w dupę przełoiżonym aż w końcu poszedł na emeryturę.
Czy wiecie kto napisał bajkę o kocie w butach ?
Nie zgadzam się, że to tylko gadanie do przekonanych. Takie teksty, jak inż. Kota pozwalają zrozumieć, z kim i czym mamy w mieście do czynienia. Może wiesz to ty, ale z pewnością nie wiedziało tego bardzo wielu mieszkańców.
Mam nadzieję, że Kot okaże się jaskółką.
PS. Skoro jesteś tak bardzo zorientowany, podziel się z nami swoimi przemyśleniami i dowodami łamania prawa przez Filipiak i Kotarbę - pod nazwiskiem. Zapraszam.
Nie skorzystasz? Zatem sam uprawiasz czczą gadaninę. My działamy
Działanie polityczne wtedy ma sens gdy jest skuteczne. Wyciaganie spraw sprzed lat kilkunastu skuteczne z całą pewnoscia nie jest. Skupiacie sie na brudkach i smrodkach, które, nawet gdy miały posmak nowosci, nie spowodowały wysadzenia z siodła Filipiakowej -licząc ze co, ze teraz podziałaja?:):):)
Wasza strategia pójścia na skróty wydaje mi sie dosc naiwna - w ostatecznosci, cokolwiek by sie nie stało i tak na końcu trzeba bedzie wygrac wybory, prawda? Nawet jesli, jakims cudem, nie przeciwko tej kandydatce, to przeciwko temu samemu układowi sił.
O czym proponuje jednak pamietac
Diagnozowanie dlaczego tak własnie sie dzieje jest byc moze interesujace, ale powinno byc znacznie bardziej kompleksowe niz przedstawiasz to ty.
Czesc winy ponosi takze, o czym juz mówiłem, wadowicka opozycja - słaba, rozmemlana, rozgadana, kawiarniano - knajpiana własnie. Nikt nie wykonał solidnej wyborczej pracy w tym miescie, nikt, od samego początku.
@Mateusz @Hefajstos
Pytasz co proponuje. Odpowiem ci tak - pamietasz oczywiscie ostatnie wybory prezydenckie? A, jesli o tym w ogóle myslałes - pamietasz jak szacowałes szanse Napieralskiego kilka tygodni przed nimi?
Gosc jest nie z mojej bajki, po prostu nie wzbudza ani grama mojej sympatii - ale to musze mu oddac - wbrew wszystkim przewidywaniom, zdobył nieprzecietnie dobry wynik. Cud? Nie, cholera, ciezka robota. Był wszedzie, rozmawiał ze wszystkimi, wykorzystał w maksymalny sposób walory kampani bezposredniej.
A ta prawdziwie skuteczna jest w wyborach samorzadowych, w małych gminach, o czym nawet jesli Mateusz i reszta wie - wydaja sie ten fakt ignorowac.
Bede to powtarzał az do dnia wyborów - w naszym miescie nie tyle potrzeba zohydzac przeciwnika(to po prostu nie zda egzaminu, nie przy tym układzie sił) co prezentowac siebie jako lepsza, skuteczniejsza alternatywe - i to w sposób bezposredni, tak zeby zachecic do wziecia udziału w głosowaniu te 60% mieszkanców gminy, którzy nie głosuja w samorzadowych nigdy.
Usłyszałem kiedys - sa ludzie, sa pieniądze, chcemy działac. I jedyne dostrzegalne działanie, jak dotad, to tego typu artykuliki:(
Więc pytam - doczekam, zreszta, do czorta ze mna, doczekaja wadowiczanie jakiegos evetu, spotkania, prezentacji,zap roszenia, czegokolwiek na masowa skale, co da wadowickiej alternatywie sposobnosc zaprezentowania sie, a ludziom swiadomosc waszego istnienia???
Ze złodziejami trzeba walczyc do skutku! Swietne wnioski, godne irackiego inteligenta wyciagnales z tekstu.
Przeczytaj wiec i moj
Filipiak i Kotarba sa prawdopodobnie najwiekszymi zlodziejami w historii miasta! Prawda?
Z tekstu wynika że Bolesław Kot był członkiem PZPR.
Podobno za pieniactwo został wyrzucony z zakładów chemicznych w Alwerni.
Później został przyjęty do magistratu, gdzie również dawał w dupę przełoiżonym aż w końcu poszedł na emeryturę.
Otóż zwrócę się do prokuratury z prośbą o ustalenie kto to jest ten i oddam sprawę do sądu z art. 212 KK
Treść pisma skierowanego do Prokuratury
mgr inż. Bolesław Kot Wadowice 2011.09.13
ul. xxxxxxxxx
34-100 Wadowice
Prokuratura Rejonowa
w Wadowicach
Zwracam się z prośbą o ustalenie kto to jest internauta Kocicho , który dokonał następującego wpisu na portalu WadowiceOnline, w komentarzu do mojego artykułu zatytułowanego „O Filipiak, Kotarbie i gospodarności słów kilka”:
Z tekstu wynika że Bolesław Kot był członkiem PZPR.
Podobno za pieniactwo został wyrzucony z zakładów chemicznych w Alwerni.
Później został przyjęty do magistratu, gdzie również dawał w dupę przełoiżonym aż w końcu poszedł na emeryturę.
Biorąc pod uwagę moją postawę zawodową i inżynierską, zarówno w Zakładach Chemicznych w Alwerni jak i w Urzędzie Miejskim w Wadowicach, także treść prawomocnych wyroków sądowych dotyczących mojej postawy w powyższych dwu miejscach pracy, wyżej podany wpis internauty Kocicho kwalifikuje się do powództwa z art. 212 KK.
Zbyt dużo zrobiłem dla dobra kraju, zwłaszcza w zakładach w Alwerni, aby nie reagować na kalumnie, takie jak w wydaniu Kocicho
Poniżej ilustruję moje „pieniactwo i dawanie w dupę” w Wadowicach.
Oto treść pisma odczytanego na ogólnym zebraniu załogi UM Wadowice:
Pieczęć UM Wadowice WADOWICE 25.09.1995
Or.0714/3/95
ZARZĄD ZWIĄZKU ZAWODOWEGO
Pracowników Urzędu Miejskiego
w Wadowicach
Na podstawie art. 38 par. 1 k.p. w związku z art. 31 ust 1 ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych (Dz. U. Nr 55 poz. 234 z późn. zm.)
zwracam się o wyrażenie zgody na rozwiązanie stosunku pracy za wypowiedzeniem z p. Bolesławem Kotem.
Pan Bolesław Kot od początku swojej pracy w wydziale Gospodarki Komunalnej kwestionuje powierzony mu zakres obowiązków. Polecenia otrzymywane od kierownika wydziału wykonuje opieszale, negując na piśmie celowość ich otrzymania. Lekceważy petentów i przełożonych.
Bezpodstawnie oskarża i pomawia przełożonych o popełnianie przestępstw i nadużyć, brak dbałości o dobro gminy, ignorowanie przepisów prawa.
Bezpośredni przełożony nie widzi możliwości dalszej pracy z p. Kotem.
Przepis ustawy o związkach zawodowych, prawnie chroniący członka zarządu ZZ przed zwolnieniem z pracy za działalność związkową, w tym przypadku nie może mieć zastosowania. Niedopuszczalny m bowiem jest nadużywanie funkcji związkowej do celów prywatnych, a zwłaszcza do ochrony awanturnictwa i pieniactwa.
Moja negatywna ocena dotychczasowych poczynań p. Kota nie wiąże się z jego pracą związkową, lecz dotyczy wyłącznie wykorzystywania miejsca pracy do działalności stricte politycznej. Zaspakajanie wybujałych ambicji sfrustrowanego urzędnika nie może odbywać się kosztem łamania zasad etyki zawodowej pracownika samorządowego, podważania autorytetu organów gminy (poprzedniej i obecnej kadencji) oraz niesprawiedliwe go oskarżania działaczy samorządowych.
Ponadto pan Kot zarzuca także stronniczość Prokuraturze Rejonowej i Sądowi w Wadowicach.
Będąc odpowiedzialną za prawidłowe funkcjonowanie wszystkich komórek organizacyjnych urzędu, w trosce o dobrą atmosferę pracy wśród jego pracowników, jak również mając na uwadze zapewnienie właściwych relacji pomiędzy urzędnikami, a działaczami samorządowymi (radnymi), nie mogę dłużej tolerować szkodliwej i nieodpowiedzial nej postawy p. Kota jako pracownika samorządowego tegoż urzędu.
Liczę na zrozumienie w/w argumentów, gdyż interes gminy nie może przegrać z prywatnymi ambicjami politycznymi człowieka, który jest bezkrytycznie, a nawet fanatycznie przekonany o swoich racjach.
Niezwłocznie oczekuję na pisemną odpowiedź.
Z poważaniem
Burmistrz Wadowic
Ewa Filipiak
Że treść odczytanego pisma była stekiem obrzydliwych pomówień („samorząd wadowicki wierny JPII”) świadczy poniższy fragment wyroku Sądu z dnia 14 maja 1996 r.(strona 4 uzasadnienia wyroku):
- . -
„Powód na zajmowanym stanowisku inspektora w wydziale gospodarki komunalnej do dnia 6.02.1996 r. (data ostatniego posiedzenia sądu – mój dopisek) wypełniał swe obowiązki w sposób rzetelny, sumienny i kompetentny, wykazując się znajomością przedmiotu, a także troską o możliwie najlepsze załatwienie każdej powierzonej mu sprawy.
/dowód: zeznania świadków J. Baklarza, k.143, T. Krupnika k.144, S. Lenia k.145, zeznania powoda k. 157-159/.
Nie otrzymał żadnej nagany ani upomnienia .
/dowód: akta osobowe powoda, zeznania świadków T. Krupnika i Wiceburmistrza M. Soltysiewicza k.159 verte 161/.
Stan faktyczny został ustalony głównie w oparciu o dokumenty załączone do akt sprawy, a uzupełnione zeznaniami świadków i stron. Nie ma w nich rozbieżności co faktów zdarzeń, a nawet co do charakterystyk samego powoda, któremu pozytywną opinię wystawili zarówno świadkowie powołani przez niego , jaki przez stronę pozwaną, a także przedstawiciel strony pozwanej”.
Konfrontując treść pisma p. Filipiak z 25 września 1995 r. z wyrokiem sądu z dnia 14 maja 1996 r. nie można mieć wątpliwości, że p. Filipiak powinna mieć sprawę karną w świetle art.. 212 KK.
- . -
Od powyższego wyroku p. Filipiak odwołała się do sądu II instancji. Przegrała.
Odwołała się do sądu III instancji (Sądu Najwyższego). Przegrała we wrześniu 1997 r.
Zasądzone koszty sądowe p. Filipiak zapłaciła mi w drodze egzekucji poprzez komornika.
Mimo powyższego wciąż władze UM Wadowice mnie obrzucają inwektywą pieniacz pomimo tego, że w moim przekonaniu, byłem ofiarą pieniactwa.
Następnego dnia, wcześnie rano, zaraz po dniu w którym zapadł wyrok SN, we wrześniu, 1997 r., zgłosiłem chęć odejścia z UM Wadowice. Więc kiedy „stałem się pieniaczem i kiedy dawałem w dupę”?
Zakłady w Alwerni, dzięki mojej niezwykle odważnej postawie, uchroniłem przed stratą około 3 miliardów zł, według cen z 1977 r. Za tą kwotę można było wybudować kompletną zaporę w Świnnej Porębie.
Panie Prokuratorze. Twierdzę, że mamy do czynienia ze zwykłym hochsztaplerstw em celem ochrony prywaty, na szkodę samorządu. Jeśli Prokuratura odmówi pomocy w ustaleniu kto to jest Kocicho to według mnie będzie to dowód , że Prokuratura nie jest zainteresowana w ochronie dóbr osobistych tych obywateli, którym nie jest obojętne marnowanie majątku społecznego.
Jeśli Prokuratura zainteresuje się sprawą to przedstawię stosowne dokumenty, nie tylko związane z w/w incydentem, ale także dotyczące wielu innych spraw dotyczących UM Wadowice.
Na przełomie XX/XXI wieku, w okresie 10 lat, dzięki znajomości języków obcych, nieprzerwanie w Zespole Szkół nr 2 w Wadowicach, pełniłem społeczną funkcję koordynatora współpracy z zagranicą , w ramach fundacji Unii Europejskiej Socrates-Comeni us. Ta społeczna funkcja angażowała mnie w stopniu co najmniej porównywalnym z pracą na pół etatu w szkole ( także podczas wakacji). W rezultacie szkoła pozyskała około 100 000 Euro na pomoce naukowe oraz wyjazdy zagraniczne uczniów i nauczycieli. Żyje się tylko raz. Trzeba coś pożytecznego po sobie zostawić. Zrobiłbym o wiele więcej dla kraju i rodziny ( bardzo dużo w tym zakresie dokonałem w Petrochemii Płock poprzez wdrożone patenty) , ale niestety zbyt wiele osób w życiu spotkałem , podobnych do p.p Kotarby, Filipiak i im podobnych.
Bolesław Kot
Wstępnym warunkiem tego, abym poprzestał na przeprosinach musi być ujawnienie pełnego imienia i nazwiska . Przeprosiny publiczne, na łamach WadowiceOnline.
Jak mamy to rozumieć ?
Że był w PZPR
Z uwagi na to, że artykuł jest bardzo obszerny, muszę podawać go w 2 częściach.
Odpis artykułu pt. „DONKISZOTERIA INŻYNIERA KOTA”, autor Jerzy Piekarczyk , zamieszczonego w magazynie „OD PIĄTKU DO PIĄTKU” W Gazecie Krakowskiej z dnia 4 stycznia 1991r.
Nigdy nie wysyłał anonimów, mimo że to , co podpisywał własnym imieniem i nazwiskiem przysparzało mu tylko wrogów.
Kiedy po raz pierwszy pisałem o nim, miał44 lata. Teraz przybyło mu prawie dziewięć, ale w skali przeżyć psychicznych dwakroć więcej. I powiększyła się zawartość czarnej aktówki, w której przechowuje dziesiątki pism – świadectwo swoistego dialogu z głuchymi.
W międzyczasie zmieniły się nie tylko daty w kalendarzu. Zmieniła się również rzeczywistość, tylko że korzenie tej nowej wciąż zdają się tkwić w przeszłości, która sprawiła, że inżynier BOLESŁAW KOT nie może powrócić do swojego zawodu i normalnego życia.
Samotny szeryf
Ustawa z maja 1989 r. upomniała się o ludzi, których po sierpniu 1980 r. wyrzucono z pracy za związki, samorządy, za przekonania polityczne i religijne. Bolesława Kota pozbyto się z Zakładów Chemicznych w Alwerni z innego powodu. Nikt tego wprost nie powiedział, ale odprawiono go za przekonania zawodowe. Obsesją bowiem inżyniera było dowodzenie, że za błędne i rujnujące gospodarkę decyzje ponosi odpowiedzialnoś ć nie anonimowy system, tylko konkretni ludzie, przez ten system wykreowani. Czegoś takiego ustawodawca nie wziął pod uwagę. Dlatego gdy inż. Kot odwołał się do Społecznej Komisji Pojednawczej utworzonej przy ministrze pracy i polityki socjalnej, okazało się, że pomylił adres, bo akurat w tej sprawie rozstrzygać miał prawo jedynie Sąd Pracy. Przypadek Bolesława Kota nie mieścił się w przyjętych przez majową ustawę kryteriach. Pozbawienie pracy kojarzyło się bowiem ze strajkami, wieszaniem krzyży, kolportażem ulotek, działalnością związkową. Tu nie było miejsca na samotnych bohaterów cichej i mało widowiskowej walki.
Zanim w 1982 r. Bolesława Kota usunięto z partii, aby następnie wręczyć mu wypowiedzenie pracy, gminna komisja kontroli partyjnej w Alwerni stwierdziła, że od sierpnia 1980 r. afiszował się postawą oportunistyczną , uważał mianowicie, że PZPR powinna doprowadzić do referendum na temat socjalizmu w Polsce. Ponadto „szkalował aktywistów i celowo rozbił istniejący z inicjatywy partii samorząd pracowniczy” z czego miało wynikać, że świadomie szkodził partii wspomagając jej wrogów. Kot postulował, aby „przewodnia siła” przeprowadziła referendum na temat celowości swego działania, a to nie mieściło się w głowach aktywu. W głowach aktywistów wyższych szczebli również.
W marcu 1990 r. Sąd Pracy w Krakowie oddalił powództwo, w którym Bolesław Kot domagał się przywrócenia do pracy w Zakładach Chemicznych. Uzasadniono, że sprawa była już rozpatrywana kilka lat wcześniej przez sąd, a jej okoliczności szczegółowo zbadano.
„Postępowanie przed sądem nie może być weryfikacją poprzedniego wyroku” – napisała sędzia Anna Manecka.
Ale ja mam poważne wątpliwości czy w grudniu 1983 r. Sąd Pracy rozpatrując sprawę inżyniera z Alwerni czuł się do końca niezawisłym.
Walka z radzieckim wiatrakiem
Na początku lat siedemdziesiąty ch „Polimex-Cekop” rozesłał oferty w sprawie licencji na produkcję wody utlenionej, niezbędnej do wytwarzania proszków do prania. Wybrano ofertę firmy amerykańskiej, reprezentującej najwyższy światowy poziom. Wniosek importowy nie znalazł jednak uznania w Ministerstwie Przemysłu Chemicznego. Przyczyn odmowy nie podano uczestnikom akcji ofertowej, wśród których były również Zakłady Chemiczne w Alwerni. Ministerstwo natomiast podchwyciło wiadomość jaka dotarła do Alwerni , Ze pewna radziecka firma jest gotować zaprojektować i dostarczyć urządzenia do produkcji wody utlenionej. W przeciwieństwie do konkretnej oferty amerykańskiej , tutaj deklarowano zaledwie gotowość. Jednak obaj dyrektorzy z Alwerni – zarówno naczelny Janusz Dziadur jak i jego zastępca ds. inwestycji i rozwoju Witold Kozakiewicz - przekonywali, że radziecka licencja dotyczy nowoczesnej technologii i jest trzykrotnie tańsza od amerykańskiej. W 1975 r. opowiedzieli się po słusznej politycznie i gospodarczo stronie nie wspominając we wniosku importowym o tym , że radziecka aparatura jest co prawda tańsza, ale za to cztery razy cięższa, większa, zużywa kilkakrotnie więcej energii i surowców, dając gorszy produkt finalny. Z protokołów rozmów przeprowadzonyc h w Moskwie wynikało jednoznacznie, Ze technologia ma mankamenty. Dołączona do wniosku opinia Instytutu Chemii Nieorganicznej w Gliwicach również ani słowem nie wspomniała, że chodzi o coś przestarzałego i niebezpiecznego w produkcji.
Bolesława Kota sprowadzono w czerwcu 1977 r. z płockiej Petrochemii , aby pokierował działem rozwoju. Ostatecznie został jednak specjalistą w tym dziale. Wspomniana na początku aktówka zaczęła pęcznieć od jesieni 1978 r. kiedy postanowiono go uczynić kierownikiem budującego się działu wody utlenionej. Czyniono go zatem pośrednio odpowiedzialnym za jakość technologii, o której wiedział, że jest do niczego. Na ten temat podjął także polemikę z dyrektorem Dziadurem i opracował artykuł do pisma zakładowego. Dyrektor sprzeciwił się publikacji….
Od tej pory zaczęła się donkiszoteria inżyniera Kota, która ze szczebla zakładu przeniosła się na poziom zjednoczenia, resortu, zahaczając po drodze o partyjne komitety, sąd, Sejm, Najwyższą Izbę Kontroli oraz Prokuraturę Generalną. Musiała być walką z wiatrakami, skoro za jednym dyrektorem, wspieranym przez partyjny komitet, stał wyżej inny dyrektor, otaczany opieką przez zwierzchników w ministerstwie. Pomysł zakupu przestarzałej technologii miał wielu ojców, ale wszyscy wskazywali na jako głównego sprawcę poczęcia wicepremiera Tadeusza Wrzaszczyka, który wtedy był już dawno zaszłą gwiazdą polityki gospodarczej.
Do Alwerni jechała tymczasem wagonami ze Wschodu kosztowna i mało przydatna aparatura. Obawy inż. Kota podzielił w notatce do ministerstwa dyrektor Dziadur, ale zdobył się na szczerość dopiero w czerwcu 1980 r. , gdy jego myśli błądziły wśród nowych inwestycji i licencji. Przyznał, że z radzieckich dostaw wykorzystać można jedynie dziesiątą część tonażu, a do Alwerni dojechały urządzenia o łącznej wadze 2400 ton.
Ostatecznie ministerstwo zaniechało chybionej inwestycji, stratami (pół miliona złotych) obciążono Skarb Państwa, krytyczny raport o stanie zakładu opracowany w 1981 r. przez Koło Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Przemysłu Chemicznego został przez dyrektora „utajniony” i tylko Bolesław Kot z uporem starał się dowieść, że tam gdzie są straty, powinni również być winni. Dalsze więc pisma rozsyłał na wszystkie strony. Wypowiedzenia doczekał się w parę miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego .
Od Annasza do Kajfasza
Spór o to, czy zwalniając z pracy inż. Kota dyrekcja postąpiła zgodnie z prawem przeszedł przez wszystkie instancje odwoławcze łącznie z Sądem Najwyższym. Orzeczenia wszędzie były jednoznaczne: przywrócić do pracy. Najwyższa Izba Kontroli również potwierdziła zarzuty wysuwane przez Kota. Ciekawy jednak szczegół. Informując sejmową komisję Najwyższa Izba Kontroli uznawała słuszność skarg inż. Kota, natomiast Ministerstwo Przemysłu Chemicznego powołując się również na NIK pisało do Sejmu, że kontrolerzy niczego nie znaleźli, co miało znaczyć, że Kot nie ma racji.
Nie mogąc zmienić orzeczenia sądu kierownictwo Zakładów Chemicznych poskarżyło się Wojewódzkiemu Komitetowi Obrony w Krakowie: sąd podrywa autorytet dyrekcji i organizacji partyjnej.
Tymczasem Bolesław Kot przyszedł do zakładów i prosił o przydział czynności. Na wstępie dowiedział się, że zespół w którym pracował już nie istnieje, potem podporządkowano go inż. Zygmuntowi Kowalskiemu. Wszyscy wiedzieli, że obaj panowie serdecznie się nie znoszą i o żadnej współpracy mowy być nie może.
Inż. Kot znosił bezczynność przez dziesięć miesięcy. W lipcu 1983 r. otrzymał kolejne wypowiedzenie; tym razem jednak zaproponowano mu inną pracę. Chemik, specjalista od wody utlenionej, posiadacz trzech patentów, miał być teraz specjalistą ds. cieplnych. Zażądał zakresu czynności – otrzymał absolutnie nierealnych do wykonania obowiązków. Odmówił wykonania i złożył w dyrekcji protest. Dyrekcja potraktowała odmowę jako rezygnację z pracy. Żaden sąd nie stwierdzi teraz czy Bolesław Kot został z Zakładów Chemicznych zwolniony.
Przed sądem dyrektorzy z Alwerni podparli się ekspertyzą Politechniki Krakowskiej, ale pod ekspertyzą zobaczył Kot nazwisko docenta, który ze z zespołem przez dziesięć lat robił w Alwerni chałtury techniczne. W opinii NOT też doszukał się podobnych podtekstów i zależności. Nie miał złudzeń – z tej strony na pomoc nie miał co liczyć.
W czasie gdy Bolesław Kot po raz drugi odwoływał się do Sądu Pracy w Krakowie, Prokuratura Wojewódzka w oparciu o wyniki kontroli NIK rozpoczęła postępowanie przygotowawcze, aby ustalić zakres odpowiedzialnoś ci dyrekcji zakładów w Alwerni za zakup licencji i późniejszą niegospodarność . Prokuratura wsadziła kij w mrowisko.
Dyrektor Dziadur zostaje wezwany do prokuratora. Zamiast do prokuratora idzie do Komitetu Krakowskiego PZPR ze skargą na prokuraturę.
Kogo wy bronicie? – mówi przez telefon sekretarz KK Kaczmarek do prokuratora wojewódzkiego Henryka Sołgi. Jakim prawem bronią człowieka, który wywraca zakład do góry nogami?
- To nieporozumienie , że się z Kotem rozmawia, - przekonuje dyrektor Dziadur prokuratora. Wszystko zmierza ku temu, aby wbrew intencjom prokuratury, sprawę rozwodnić, zobiektywizować , powiedzieć: wiadomo, taki był czas, taki klimat, nie można za to czynić odpowiedzialnym dobrego towarzysza, zasłużonego dla zakładów w Alwerni.
Prokurator Kazimierz Krasny ma ograniczone możliwości działania. Chcąc zrobić sprawę karną musi mieć wsparcie NIK ale NIK nie widzi znamion przestępstwa, zmarnowany majątek kładzie na konto „błędów decyzyjnych, zaniedbań oraz braku koordynacji na różnych szczeblach zarządzania”. Oficjalne stanowisko jest wyraźnie sprzeczne z posiadanym przez prokuraturę opracowaniem Zespołu Chemicznego NIK. Inwestor i ministerstwo też zwierają szyki: licencja była w porządku, urządzenia działałyby zgodnie z oczekiwaniami, ale przeszkodziły temu decyzje rządowe o zaniechaniu inwestycji. Czy można oskarżać złodzieja, skoro poszkodowani mówią, że nikt ich nie okradł!
„O co właściwie chodzi?”.
W listopadzie 1983 r. prokurator umorzył postępowanie „z braku dowodów przestępstwa”. W wysłanych do ministerstwa zaleceniach stwierdził jednak, że od czasu zawarcia kontraktu, do decyzji o zaniechaniu inwestycji, tylko Bolesław Kot konsekwentnie podtrzymywał swą negatywną opinię na jej temat – nikt więcej.
W tym samym jeszcze roku sąd oddalił powództwo inż. Kota. Sąd tak bardzo skupił się na formalno-prawny m aspekcie sprawy, że zgubił po drodze człowieka. Jest pan fachowcem, bez trudu znajdzie pan pracę – usłyszał Kot na pocieszenie. Ale jak szukać pracy, gdy ciągnie się za tobą legenda tego, który „lubi pisać” i z którym pracować się nie da? Struktury w branży pozmieniane, ale ludzie w nich wciąż ci sami, którym inż. Kot z Alwerni zaszedł za skórę.
Ostatecznie znalazł pracę w Czechosłowacji. Jako robotnik niewykwalifikow any….Czesi nie mogli zatrudnić inżyniera z Polski, Polska nie miała z kolei prawa kierować na takie stanowisko człowieka z tytułem inżynierskim.
W sierpniu 1990 r. sprawa Bolesława Kota trafiła na wokandę Sądu Najwyższego. Przedstawiciel Prokuratury Generalnej przypomniał okoliczności, które pominął sąd pierwszej instancji w 1983 r. . Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. „Bezsporne jest, że Kot zajmował krytyczne stanowisko wobec różnych decyzji władz gospodarczych, administracyjny ch i partyjnych. Tych okoliczności nie wyjaśnił Sąd Wojewódzki w Krakowie, chociaż miały decydujący wpływ na sprawę gdyż wystąpienia Bolesława Kota miały
polityczno-gosp odarczy charakter”…
W sekretariacie Sądu Pracy w Krakowie, gdy pytam o sprawę inżyniera Kota, słyszę rozbrajające zdziwienie: Kot? O co mu właściwie chodzi? Przecież nie został wyrzucony za „Solidarność”…
JERZY PIE
Jak Kot wystartuje w 2014 roku to ma mój głos.
W ogóle fajnie by było zebrać razem do kupy: Kota, Wyrobę, Klinowskiego, Petka, Kamińską, Odrozka, Janasa, Ramendę, Kramarczyk i mamy rząd lepszy od Tuska.
W nagrodę wyślemy ich na mistrzostwa świata w cyklotrialu na Madagaskar.
Czy wygrają z drużyną pingwinów.
Wątpię.
Słabym ogniwem jest ?
Właśnie kto ?
Ogłaszam konkurs. Do wygrania zielone skarpetki Franka Sz. (mało noszone)
Klasyczne kotarbo-myśleni e, czyli zero polemiki z tekstem tylko szukanie komunistycznej przeszłości. tak to jest jak "kłórwy" ze staszkowego haremu siadają przed komputerem. A może to sam iracki alfons smaruje?
Bo nie mam wątpliwości, że obrażają tego zacnego czowieka, aby odwrócić uwagę od własnego złodziejstwa! Dzisiaj idącego już w miliony!
Ponieważ procesów sądowych z inicjatywy lokalnej sitwy doświadczyłem wielu i wielu w swoim życiu skorumpowanych sędziów widziałem też już wielokrotnie... , opisując to złodziejstwo napisłałem też już wiele razy, że... proszę tą sitwę o kolejny proces!
Niestety, dzisiaj nawet Kotarbie do sądu jakoś się nie spieszy!
Dlaczego?
Bo skorumpowani sędziowie i "czerwoni prokuratorzy" już na niezasużonych emeryturach?
A ci co zostali "zaskoczyli", że mają za dużo do stracenia, żeby bronić kolejnych bandytyzmów lokalnej sitwy?
Więc tym, którzy z taką zaciętością obrażają tu pana Bolesawa Kota napiszę tylko, że nawet do pięt temu Panu nie dorastacie!
A już na pewno żaden z tej lokalnej sitwy, z takim uporem "męczący" klawiaturę komputera...
Walisz takie kity że mię mdli.
Nie byłeś wczoraj u m.k. co?
Jeśli lubisz bujanko to ci dam kotka.
Futrzak miły i niedrogi.
Dla Edwarda może jest już za późno.
Nie wiem dlaczego wypowiadasz się za wszystkich?
Ja zawsze robię to sam za siebie i... w swoim imieniu!
No i w sposób rozpoznawalny, a nie tchórzliwie schowany za czyimś nickiem!
A jak cię mdli, to po pierwsze: to co robię odnosi skutek, a po drugie: idź się wyrzygać!
No a jak ci już przejdzie, to wpadnij i uprzejmie pocauj mnie tam, gdzie - jak stwierdził sąd - Jurczak nie mógł kopnąć Kotarby, bo podobno nie było w co kopnąć...
Tylko nie zapomnij zaświadczenia od lekarza weterynarii, że pyszczek masz wolny... od wścieklizny!
No i jeszcze jedno, jak "Kaczor" cię zawiód i nie przyjechał po sierściucha, to go nie wciskaj komu innemu, tylko karm i czekaj... Może doczekasz dnia "zwycięstwa"... Że wreszcie przyjedzie i zabierze... Będziesz wówczas wolny i będziesz się bujał!
I już tak na koniec...
Weź się za naukę języka ojczystego, bo "... mię" nawet już nie śmieszy, mnie przeraża twój polski...
Kot z twardymi dowodami na złodzieji z magistratu - płaszczyca o wymyślonych atakach lewicowych ateistów na Kościół
być może ciemny plebs to kupuje, ale nawet ten pseudodziennika rz wie, że skuteczność tych gównianych tekstów jest co raz mniejsza. Ludzie trafiają tutaj i mimo wszystko dostają ciekawsze informacje i jestem przekonany, że bliższe prawdy. A to że kotarba, filipiak i oby płaszczyca skończą w więzieniu albo na bruku to pewne. To tylko kwestia czasu.
Pewne nazwiska celowo piszę z małej litery jako dowód całkowitego braku szacunku dla ich właścicieli.
Treść pisma skierowanego do Prokuratury
mgr inż. Bolesław Kot Wadowice 2011.09.13
ul. xxxxxxxxx
34-100 Wadowice
Prokuratura Rejonowa
w Wadowicach
Zwracam się z prośbą o ustalenie kto to jest internauta Kocicho , który dokonał następującego wpisu na portalu WadowiceOnline, w komentarzu do mojego artykułu zatytułowanego „O Filipiak, Kotarbie i gospodarności słów kilka”:
Z tekstu wynika że Bolesław Kot był członkiem PZPR.
Podobno za pieniactwo został wyrzucony z zakładów chemicznych w Alwerni.
Później został przyjęty do magistratu, gdzie również dawał w dupę przełoiżonym aż w końcu poszedł na emeryturę.
Biorąc pod uwagę moją postawę zawodową i inżynierską, zarówno w Zakładach Chemicznych w Alwerni jak i w Urzędzie Miejskim w Wadowicach, także treść prawomocnych wyroków sądowych dotyczących mojej postawy w powyższych dwu miejscach pracy, wyżej podany wpis internauty Kocicho kwalifikuje się do powództwa z art. 212 KK.
Zbyt dużo zrobiłem dla dobra kraju, zwłaszcza w zakładach w Alwerni, aby nie reagować na kalumnie, takie jak w wydaniu Kocicho
Poniżej ilustruję moje „pieniactwo i dawanie w dupę” w Wadowicach.
Oto treść pisma odczytanego na ogólnym zebraniu załogi UM Wadowice:
Pieczęć UM Wadowice WADOWICE 25.09.1995
Or.0714/3/95
ZARZĄD ZWIĄZKU ZAWODOWEGO
Pracowników Urzędu Miejskiego
w Wadowicach
Na podstawie art. 38 par. 1 k.p. w związku z art. 31 ust 1 ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych (Dz. U. Nr 55 poz. 234 z późn. zm.)
zwracam się o wyrażenie zgody na rozwiązanie stosunku pracy za wypowiedzeniem z p. Bolesławem Kotem.
Pan Bolesław Kot od początku swojej pracy w wydziale Gospodarki Komunalnej kwestionuje powierzony mu zakres obowiązków. Polecenia otrzymywane od kierownika wydziału wykonuje opieszale, negując na piśmie celowość ich otrzymania. Lekceważy petentów i przełożonych.
Bezpodstawnie oskarża i pomawia przełożonych o popełnianie przestępstw i nadużyć, brak dbałości o dobro gminy, ignorowanie przepisów prawa.
Bezpośredni przełożony nie widzi możliwości dalszej pracy z p. Kotem.
Przepis ustawy o związkach zawodowych, prawnie chroniący członka zarządu ZZ przed zwolnieniem z pracy za działalność związkową, w tym przypadku nie może mieć zastosowania. Niedopuszczalny m bowiem jest nadużywanie funkcji związkowej do celów prywatnych, a zwłaszcza do ochrony awanturnictwa i pieniactwa.
Moja negatywna ocena dotychczasowych poczynań p. Kota nie wiąże się z jego pracą związkową, lecz dotyczy wyłącznie wykorzystywania miejsca pracy do działalności stricte politycznej. Zaspakajanie wybujałych ambicji sfrustrowanego urzędnika nie może odbywać się kosztem łamania zasad etyki zawodowej pracownika samorządowego, podważania autorytetu organów gminy (poprzedniej i obecnej kadencji) oraz niesprawiedliwe go oskarżania działaczy samorządowych.
Ponadto pan Kot zarzuca także stronniczość Prokuraturze Rejonowej i Sądowi w Wadowicach.
Będąc odpowiedzialną za prawidłowe funkcjonowanie wszystkich komórek organizacyjnych urzędu, w trosce o dobrą atmosferę pracy wśród jego pracowników, jak również mając na uwadze zapewnienie właściwych relacji pomiędzy urzędnikami, a działaczami samorządowymi (radnymi), nie mogę dłużej tolerować szkodliwej i nieodpowiedzial nej postawy p. Kota jako pracownika samorządowego tegoż urzędu.
Liczę na zrozumienie w/w argumentów, gdyż interes gminy nie może przegrać z prywatnymi ambicjami politycznymi człowieka, który jest bezkrytycznie, a nawet fanatycznie przekonany o swoich racjach.
Niezwłocznie oczekuję na pisemną odpowiedź.
Z poważaniem
Burmistrz Wadowic
Ewa Filipiak
Że treść odczytanego pisma była stekiem obrzydliwych pomówień („samorząd wadowicki wierny JPII”) świadczy poniższy fragment wyroku Sądu z dnia 14 maja 1996 r.(strona 4 uzasadnienia wyroku):
- . -
„Powód na zajmowanym stanowisku inspektora w wydziale gospodarki komunalnej do dnia 6.02.1996 r. (data ostatniego posiedzenia sądu – mój dopisek) wypełniał swe obowiązki w sposób rzetelny, sumienny i kompetentny, wykazując się znajomością przedmiotu, a także troską o możliwie najlepsze załatwienie każdej powierzonej mu sprawy.
/dowód: zeznania świadków J. Baklarza, k.143, T. Krupnika k.144, S. Lenia k.145, zeznania powoda k. 157-159/.
Nie otrzymał żadnej nagany ani upomnienia .
/dowód: akta osobowe powoda, zeznania świadków T. Krupnika i Wiceburmistrza M. Soltysiewicza k.159 verte 161/.
Stan faktyczny został ustalony głównie w oparciu o dokumenty załączone do akt sprawy, a uzupełnione zeznaniami świadków i stron. Nie ma w nich rozbieżności co faktów zdarzeń, a nawet co do charakterystyk samego powoda, któremu pozytywną opinię wystawili zarówno świadkowie powołani przez niego , jaki przez stronę pozwaną, a także przedstawiciel strony pozwanej”.
Konfrontując treść pisma p. Filipiak z 25 września 1995 r. z wyrokiem sądu z dnia 14 maja 1996 r. nie można mieć wątpliwości, że p. Filipiak powinna mieć sprawę karną w świetle art.. 212 KK.
- . -
Od powyższego wyroku p. Filipiak odwołała się do sądu II instancji. Przegrała.
Odwołała się do sądu III instancji (Sądu Najwyższego). Przegrała we wrześniu 1997 r.
Zasądzone koszty sądowe p. Filipiak zapłaciła mi w drodze egzekucji poprzez komornika.
Mimo powyższego wciąż władze UM Wadowice mnie obrzucają inwektywą pieniacz pomimo tego, że w moim przekonaniu, byłem ofiarą pieniactwa.
Następnego dnia, wcześnie rano, zaraz po dniu w którym zapadł wyrok SN, we wrześniu, 1997 r., zgłosiłem chęć odejścia z UM Wadowice. Więc kiedy „stałem się pieniaczem i kiedy dawałem w dupę”?
Zakłady w Alwerni, dzięki mojej niezwykle odważnej postawie, uchroniłem przed stratą około 3 miliardów zł, według cen z 1977 r. Za tą kwotę można było wybudować kompletną zaporę w Świnnej Porębie.
Panie Prokuratorze. Twierdzę, że mamy do czynienia ze zwykłym hochsztaplerstw em celem ochrony prywaty, na szkodę samorządu. Jeśli Prokuratura odmówi pomocy w ustaleniu kto to jest Kocicho to według mnie będzie to dowód , że Prokuratura nie jest zainteresowana w ochronie dóbr osobistych tych obywateli, którym nie jest obojętne marnowanie majątku społecznego.
Jeśli Prokuratura zainteresuje się sprawą to przedstawię stosowne dokumenty, nie tylko związane z w/w incydentem, ale także dotyczące wielu innych spraw dotyczących UM Wadowice.
Na przełomie XX/XXI wieku, w okresie 10 lat, dzięki znajomości języków obcych, nieprzerwanie w Zespole Szkół nr 2 w Wadowicach, pełniłem społeczną funkcję koordynatora współpracy z zagranicą , w ramach fundacji Unii Europejskiej Socrates-Comeni us. Ta społeczna funkcja angażowała mnie w stopniu co najmniej porównywalnym z pracą na pół etatu w szkole ( także podczas wakacji). W rezultacie szkoła pozyskała około 100 000 Euro na pomoce naukowe oraz wyjazdy zagraniczne uczniów i nauczycieli. Żyje się tylko raz. Trzeba coś pożytecznego po sobie zostawić. Zrobiłbym o wiele więcej dla kraju i rodziny ( bardzo dużo w tym zakresie dokonałem w Petrochemii Płock poprzez wdrożone patenty) , ale niestety zbyt wiele osób w życiu spotkałem , podobnych do p.p Kotarby, Filipiak i im podobnych.
Bolesław Kot
Interesuje mnie jaki związek z tym przekrętem miał adw. Marek Dubel ?
Nie wiem czy jest szansa zainteresowania lokalnej prokuratury "magistrackimi aferami"? Wydaje się,że ta instytucja kontynuuje metodologie z czasów prokuratora Wróbla, którego małżonka aż do emerytury była podwładną burmistrz Filipiak. Kto to wie, jakie są teraz powiązania towarzysko-fami lijne i zawodowe samorządu z gmachem przy Żwirki i Wigury?
Tu tylko media mogą pomóc i to na poziomie ogólnopolskim - niech wszyscy dowiedzą się, co dzieje się w papieskich Wadowicach....
Podziwiam Pańskie konsekwentne dążenie do wymuszenia na urzędnikach magistrackich uczciwego postępowania, choć , jak widać opór trwa do dzisiaj. Ale moja staruszeczka niania mawiała zawsze :"Dziecko pamiętaj, że każdej bidzie na koniec przyjdzie!!!!" I o tym pamiętam zawsze , kiedy napotykam trudności prawie nie do przezwyciężenia . Proszę Pana o przyjęcie takiej postawy. Życzę zdrowia i sił!!!!
A pan Panie Hefajsots wiedzie tu prym co widzę.. dlatego tam bardzo nie chce pan tutaj dopuścić kogoś kto ma inne zdanie, a już namawia Pan ziomków to ignorowania mojego zdania! Czyżby Pan się czegoś bał? Wstyd, po prostu! Wstyd!
Zreszta - wszyscy posłuchajcie:)
http://www.youtube.com/watch?v=NP3Aw-vFooc
Teraz zachciało się im pchać do władzy?
Musimy temu zapobiec.
Bo największym niebezpieczeńst wem jest, kiedy się opowiada bzdury, a w rzeczywistości to tylko zazdrość i mściwość, może jeszcze żądza władzy i wściekłość.
a Stanisław Kotarba buduje nam szpital, lotnisko, lotniskowiec w Chinach, autostradę do Moskwy i metro do Bagdadu.
Buduje i ani początku, ani końca nie widać.
Wystarczy spojrzeć w jego facjatę by sobie odpowiedzieć kim jest i co sobą prezentuje.
A Edward IV chciałby chyba być Edwardem? Ale, że brakuje mu jeszcze wiele i we wszystkim, to sobie tak po moherowemu pluje, bo tylko tyle potrafi.
Przywołałeś moje nazwisko, więc odpowiem, że mnie nie interesuje władza jako stanowisko, funkcje, zaszczyty itp. Natomiast muszę Ci przypomnieć zasady demokracji czyli ludowładztwa. Otóż przyjmij do wiadomości, że to my mieszkańcy jesteśmy pracodawcą dla magistratu i powinien on pełnić rolę służebną wobec nas wszystkich!!!
Marzy mi się taka sytuacja, kiedy to my mieszkańcy nie będziemy "kulą u nogi" magistratu, ale będziemy tam załatwiani kompetentnie, uprzejmie , a w przypadku potrzeby pomocy, uzyskamy ją od urzędników. Poza tym powinniśmy wszyscy żądać rzetelnej informacji o planowanych przedsięwzięcia ch magistratu i uzyskiwać takie informacje nie na zasadzie "łaski miłościwie panujących", a na zasadzie "pracodawca pyta, a opłacany z naszych podatków urzędnik odpowiada". O takiej władzy nas mieszkańców to faktycznie marzę!!!!
Poniżej powtarzam je jeszcze raz.
Treść pisma skierowanego do Prokuratury
mgr inż. Bolesław Kot Wadowice 2011.09.13
ul. xxxxxxxxx
34-100 Wadowice
Prokuratura Rejonowa
w Wadowicach
Zwracam się z prośbą o ustalenie kto to jest internauta , który dokonał następującego wpisu na portalu WadowiceOnline, w komentarzu do mojego artykułu zatytułowanego „O Filipiak, Kotarbie i gospodarności słów kilka”:
Biorąc pod uwagę moją postawę zawodową i inżynierską, zarówno w Zakładach Chemicznych w Alwerni jak i w Urzędzie Miejskim w Wadowicach, także treść prawomocnych wyroków sądowych dotyczących mojej postawy w powyższych dwu miejscach pracy, wyżej podany wpis internauty kwalifikuje się do powództwa z art. 212 KK.
Zbyt dużo zrobiłem dla dobra kraju, zwłaszcza w zakładach w Alwerni, aby nie reagować na kalumnie, takie jak w wydaniu
Poniżej ilustruję moje „pieniactwo i dawanie w dupę” w Wadowicach.
Oto treść pisma odczytanego na ogólnym zebraniu załogi UM Wadowice:
Pieczęć UM Wadowice WADOWICE 25.09.1995
Or.0714/3/95
ZARZĄD ZWIĄZKU ZAWODOWEGO
Pracowników Urzędu Miejskiego
w Wadowicach
Na podstawie art. 38 par. 1 k.p. w związku z art. 31 ust 1 ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych (Dz. U. Nr 55 poz. 234 z późn. zm.)
zwracam się o wyrażenie zgody na rozwiązanie stosunku pracy za wypowiedzeniem z p. Bolesławem Kotem.
Pan Bolesław Kot od początku swojej pracy w wydziale Gospodarki Komunalnej kwestionuje powierzony mu zakres obowiązków. Polecenia otrzymywane od kierownika wydziału wykonuje opieszale, negując na piśmie celowość ich otrzymania. Lekceważy petentów i przełożonych.
Bezpodstawnie oskarża i pomawia przełożonych o popełnianie przestępstw i nadużyć, brak dbałości o dobro gminy, ignorowanie przepisów prawa.
Bezpośredni przełożony nie widzi możliwości dalszej pracy z p. Kotem.
Przepis ustawy o związkach zawodowych, prawnie chroniący członka zarządu ZZ przed zwolnieniem z pracy za działalność związkową, w tym przypadku nie może mieć zastosowania. Niedopuszczalny m bowiem jest nadużywanie funkcji związkowej do celów prywatnych, a zwłaszcza do ochrony awanturnictwa i pieniactwa.
Moja negatywna ocena dotychczasowych poczynań p. Kota nie wiąże się z jego pracą związkową, lecz dotyczy wyłącznie wykorzystywania miejsca pracy do działalności stricte politycznej. Zaspakajanie wybujałych ambicji sfrustrowanego urzędnika nie może odbywać się kosztem łamania zasad etyki zawodowej pracownika samorządowego, podważania autorytetu organów gminy (poprzedniej i obecnej kadencji) oraz niesprawiedliwe go oskarżania działaczy samorządowych.
Ponadto pan Kot zarzuca także stronniczość Prokuraturze Rejonowej i Sądowi w Wadowicach.
Będąc odpowiedzialną za prawidłowe funkcjonowanie wszystkich komórek organizacyjnych urzędu, w trosce o dobrą atmosferę pracy wśród jego pracowników, jak również mając na uwadze zapewnienie właściwych relacji pomiędzy urzędnikami, a działaczami samorządowymi (radnymi), nie mogę dłużej tolerować szkodliwej i nieodpowiedzial nej postawy p. Kota jako pracownika samorządowego tegoż urzędu.
Liczę na zrozumienie w/w argumentów, gdyż interes gminy nie może przegrać z prywatnymi ambicjami politycznymi człowieka, który jest bezkrytycznie, a nawet fanatycznie przekonany o swoich racjach.
Niezwłocznie oczekuję na pisemną odpowiedź.
Z poważaniem
Burmistrz Wadowic
Ewa Filipiak
Że treść odczytanego pisma była stekiem obrzydliwych pomówień („samorząd wadowicki wierny JPII”) świadczy poniższy fragment wyroku Sądu z dnia 14 maja 1996 r.(strona 4 uzasadnienia wyroku):
- . -
„Powód na zajmowanym stanowisku inspektora w wydziale gospodarki komunalnej do dnia 6.02.1996 r. (data ostatniego posiedzenia sądu – mój dopisek) wypełniał swe obowiązki w sposób rzetelny, sumienny i kompetentny, wykazując się znajomością przedmiotu, a także troską o możliwie najlepsze załatwienie każdej powierzonej mu sprawy.
/dowód: zeznania świadków J. Baklarza, k.143, T. Krupnika k.144, S. Lenia k.145, zeznania powoda k. 157-159/.
Nie otrzymał żadnej nagany ani upomnienia .
/dowód: akta osobowe powoda, zeznania świadków T. Krupnika i Wiceburmistrza M. Soltysiewicza k.159 verte 161/.
Stan faktyczny został ustalony głównie w oparciu o dokumenty załączone do akt sprawy, a uzupełnione zeznaniami świadków i stron. Nie ma w nich rozbieżności co faktów zdarzeń, a nawet co do charakterystyk samego powoda, któremu pozytywną opinię wystawili zarówno świadkowie powołani przez niego , jaki przez stronę pozwaną, a także przedstawiciel strony pozwanej”.
Konfrontując treść pisma p. Filipiak z 25 września 1995 r. z wyrokiem sądu z dnia 14 maja 1996 r. nie można mieć wątpliwości, że p. Filipiak powinna mieć sprawę karną w świetle art.. 212 KK.
- . -
Od powyższego wyroku p. Filipiak odwołała się do sądu II instancji. Przegrała.
Odwołała się do sądu III instancji (Sądu Najwyższego). Przegrała we wrześniu 1997 r.
Zasądzone koszty sądowe p. Filipiak zapłaciła mi w drodze egzekucji poprzez komornika.
Mimo powyższego wciąż władze UM Wadowice mnie obrzucają inwektywą pomimo tego, że w moim przekonaniu, byłem ofiarą pieniactwa.
Następnego dnia, wcześnie rano, zaraz po dniu w którym zapadł wyrok SN, we wrześniu, 1997 r., zgłosiłem chęć odejścia z UM Wadowice. Więc kiedy „stałem się pieniaczem i kiedy dawałem w dupę”?
Zakłady w Alwerni, dzięki mojej niezwykle odważnej postawie, uchroniłem przed stratą około 3 miliardów zł, według cen z 1977 r. Za tą kwotę można było wybudować kompletną zaporę w Świnnej Porębie.
Panie Prokuratorze. Twierdzę, że mamy do czynienia ze zwykłym hochsztaplerstw em celem ochrony prywaty, na szkodę samorządu. Jeśli Prokuratura odmówi pomocy w ustaleniu kto to jest to według mnie będzie to dowód , że Prokuratura nie jest zainteresowana w ochronie dóbr osobistych tych obywateli, którym nie jest obojętne marnowanie majątku społecznego.
Jeśli Prokuratura zainteresuje się sprawą to przedstawię stosowne dokumenty, nie tylko związane z w/w incydentem, ale także dotyczące wielu innych spraw dotyczących UM Wadowice.
Na przełomie XX/XXI wieku, w okresie 10 lat, dzięki znajomości języków obcych, nieprzerwanie w Zespole Szkół nr 2 w Wadowicach, pełniłem społeczną funkcję koordynatora współpracy z zagranicą , w ramach fundacji Unii Europejskiej Socrates-Comeni us. Ta społeczna funkcja angażowała mnie w stopniu co najmniej porównywalnym z pracą na pół etatu w szkole ( także podczas wakacji). W rezultacie szkoła pozyskała około 100 000 Euro na pomoce naukowe oraz wyjazdy zagraniczne uczniów i nauczycieli. Żyje się tylko raz. Trzeba coś pożytecznego po sobie zostawić. Zrobiłbym o wiele więcej dla kraju i rodziny ( bardzo dużo w tym zakresie dokonałem w Petrochemii Płock poprzez wdrożone patenty) , ale niestety zbyt wiele osób w życiu spotkałem , podobnych do p.p Kotarby, Filipiak i im podobnych.
Bolesław Kot
To tak, zeby przynajmniej chwilami spojrzec na sprawy z odrobiną dystansu:)
Już kiedyś pisałem, że gdyby dawniej były taki jawne przekręty, to wpadłby Sekretarz zrobił rozpierduchę, kilku pozamykał, pozostałych pozbawił praw jakichkolwiek, a u nas, piszemy oficjalne podpisane donosy, ujawniamy informacje korupcyjne a Prokurator udaje że tego nie widzi CBA po kontroli stwierdza że wszystko OK, a jak trzeba kogoś uwalić to najlepiej zwykłego pracownika. W naszym kraju który kiedyś nazywał się Polska teraz to państwo bezprawia, układów, korupcji, chamstwa nic chyba się nie zmieni. Nie chcę takiej demokracji, zaczynam wierzyć w Palikota.
Dziwne. Sama zaczęłaś obrażać, a teraz masz pretensje do innych, że cię krytykują. Zaskakujesz mnie też, że pamiętasz Palikotowego penisa (może to niespełnione marzenia?), a nie pamiętasz więzienia, w którym siedział za działania opozycyjne, kilku tysięcy miejsc pracy, które stworzył i najwżniejszego, że sprzeciwiając się działaniom władzy na szkodę nas wszystkich miał odwagę jako jedyny polski poseł złożyć mandat poselski! Czy któregokolwiek z twoich idolów byłoby na to stać?
Siostro, Ty nie myślisz ;)
miałam okazję poczytać Pańskie referaty, tudziez prace doktorskie nt aborcji.. uważam, że niestety brak w nich logiki, tak więc uważam tez, że moje wysiłki merytoryczne w kwestii konwersacji z Panem spełzną na niczym. Proszę mi wybaczyć bezpośredniość w swoim wywodzie. Uważam bowiem, że - mam nadzieję - Sąd wyjaśni wszystko ( o ile to prawda, że idzie Pan z tym do Sądu)! A Pańskie wyczyny tutaj na tym forum, są niestety dalekie od "apolitycznego niewiązania się z żadnym ugrupowaniem politycznym" jak to piszecie w artykule dotyczącym urodzin portalu, toteż mam prawo uważać, że ten portal jest niczym innym jak tuba propagandową zarówno Pana jak i kilku innych polityków ( czynnych czy nieczynnych). Ja tylko o tym pisałam. Nie wnikałam bowiem co do meritum sprawy dotyczącej rzekomych "przekrętów" w UM w Wadowicach.
Wystarczy się wczytać rzetelnie w moje wypowiedzi.
SK ( ps - bez skojarzeń inicjałowych proszę)
To tobie dentysta jest potrzebny, a nie ten portal i komentarze Hefajstosa!
Pomiedzy "poczytac" a "przeczytac" dodam ze zrozumieniem istnieje roznica.
To ogolna refleksja odnoszaca sie nie tylko do "referatow" (cytuje za pania) pana Klinowskiego, ale takze informacji zawartych na tym portalu. Wie pani, mnie osobiscie Palikot nie przeszkadza, ba, cieszy mnie, ze "mowi glosno to, co inni mowia po cichu". To takze intecja, sadze, osob publikujacych na tym portalu.
Drazni pania ten portal nazwany "tuba propagandowa" niektorych politykow? O jakiej propagandzie pani mowi? Nie przeszkadza pani "propaganda sukcesu"(?) i samozadowolenie plynace z magistratu? Chcac nie chcac obraza pani czytelnikow pozbawiajac ich zdolnosci do wyrabiania wlasnej opinii, czy tez moze obawia sie pani (i nie tylko pani), ze w Wadowicach moze rozwinac sie i dzialac niezalezny portal opiniotworczy?
O "uczciwości"jes t już trochę napisane
w powyższym artykule.Może ma ktoś jakieś informacje o jego "odwadze"?. Wcale się jak nie zdziwię jak znajdzie się jakiś naoczny świadek np.20-letni"mło dy demokrata" który potwierdzi że widział 25 lat temu jak kotarba rzucał kamieniami w ZOMO-wców..
No to musisz się zdecydować, czy cię zęby bolą, czy tylko punktujesz. Szczególnie, że nie zauważyłem, żeby Hefajstos kogoś blokował w dyskusji. On tylko bierze w niej udział jak każdy z nas. I też pozdrawiam.
ja od dawna mam to już głęboko gdzieś! jeżeli ciemna masa kocha pchać kilogramami wazelinę i płacić nieudacznikom to nich sobie żyje w tej mieścinie i myśli jak tu dobrze!
aby skutecznie rywalizować z obecną "strukturą" trzeba by zejść do ich poziomu czyli do szamba a na to wiele osób nie chce iść! Bo niby po co? dlaczego? aby poprawić byt tej szarej masie? wbrew nim? aby mogli żyć w europejskim mieście? aby było normalnie? itp itd? do tego trzeba by być wielkim idealistą aby nie mając własnego interesu iść na wojnę ze "strukturą", wbrew szarej masie walczyć o poprawę ich bytu! po co? dlaczego?
Nie jestem i nie byłem "komuchem" - chyba tylko w ZMS-ie w liceum byłem, jak wszyscy. I w ZHP. To już ze 40 lat temu... Ale na pewno dowiem się wnet, że nim jestem...
Proszę mi wybaczyć, ale chyab się nie zrozumiałyśmy. Nie chcę nikomu nic narzucać, ja po prostu też mam swoje wyrobione od dłuższego czasu zdanie. Byłam wierną czytelniczką tego portalu do póki jego redaktorzy "politycy" nie zacżeli uprawiać tutaj polityki w bardzo nieładnym stylu.
Teskty Klinowskiego, Janasa, Jurczaka - przecież to są aktywni politycy - oni mają narzędzia do uprawiania polityki jakimi są komisje, czy rada miejska, powiatu... i rozumiem jakieś relacje z rady, ale te komentarze Klinowskiego są mało wiarygodne i podparte są populizmem - bo kto teraz lubi władzę? Tak łatwo jest walić po wladzy i jechać na tym koniku! Trochę więcej pokory życzę... a przede wszystkim obietkywizmu i rzetelności dziennikarskiej !
Łatwo jest wypisywać różne rzeczy, nie mając o niczym pojęcia. Jaka praca w komisjach, jaka rada? Żyjemy w prywatnym mieście Szczura, Kotarby, Filipiak i paru ich kolegów. Niebawem opiszę, jak wyglądają prace radnych, będziesz mogła się przekonać, o ile nie zrobiłaś tego jeszcze naocznie - oglądając relację z sesji.
Dzięki temu, że piszemy o tych sprawach i mamy niezależny od Filipiak portal, mieszkańcy sami mogą sobie wyrobić zdanie, co dzieje się w mieście.
Alternatywę stanowi Płaszczyca - kupiony za sporą kasę i mieniący się dziennikarzem.
Mimo, że nie uważam się za dziennikarza, nie taki zawód oficjalnie wykonuję, staram się rzetelnie oddawać zdarzenia, w których biorę udział. Jeżeli uważasz, że jest inaczej - podaj przykład. Pokornie wysłucham.
Pisanie ogólnikami, że jestem populistą, że nie jestem wiarygodny, pokazuje, że Twoim celem jest jedynie wyrażanie swojej dezaprobaty pod moim (naszym?) adresem. Do woli możesz robić to na innym portalu.
MK
BRAWO BRAWO !!!
Tam nie zmienia się nic mimo lat
Znasz prawdę o głowie i murze
Daj spokój za piękny świat
Nie dajmy się też zwariować
A gdy jest naprawdę źle
Pod dach przyjaciół się schowaj
I ten toast z nami wznieś
...tak jakoś mi przyszło do głowy...
posłuchajcie
http://www.tekstowo.pl/piosenka,ryszard_rynkowski,za_mlodzi_za_starzy.html
Ten opis to chyba dotyczy pani Filipiak, pana Kotarby, pani Wajdzik i kilku innych urzędników. Moim zdaniem bardzo do nich pasuje.
Ta wypowiedź dowodzi strasznie ciasnych horyzontów myslowych, jak można tak generalizować?
O jakiej polityce piszesz? na poziomie gmin i powiatów? O jakiej władzy piszesz? Urzędnicy gminni i powiatowi opłacani z naszych podatków nie są władzą! Nie podoba się Klinowski, Odrozek , Jurczak - OK. Ale nie pisz, że tak jest w większości miast w Polsce! Czy to ma być "zielone światło" dla Wadowic? Bo tak jest wszędzie?
Jest prawdopodobnie obrońcą właściciela firmy. Czy to przypadek, że kolega Ewy i Staszka reprezentuje podejrzanego w sprawie, w której poszkodowaną jest Gmina Wadowice ?
Sprawa się rozkręca , może obalą się sami
Pytanie brzmi - jak?
A wiesz ze uprzedziłem twoja rade?:) Przeczytałem wszystko co jest do przeczytania - i nadal pytam - jak?
Burmistrz musi ustąpić, a własciwie automatycznie traci mandat - właściwie tylko w dwóch przypadkach - po przegranym referendum - na co nie ma szans(frekwencj a!) lub po prawomocnym wyroku sadu( a na ten wyrok trzeba czekać latami)
Samo postawienie zarzutów niczego w jego sytuacji nie zmienia.
Więc - pytam ponownie - JAK?
8.10.2011 tu napiszę.!00 % to nie gwarantuje ale jest duża szansa
Ale co do metod i sposobów(no, z zastrzeżeniem które przyjmuje do wiadomosci - moze czegos nie wiem) nie zgadzam sie z tymi którzy ja obrali. Z zasadniczych przyczyn - zobrazuje to tak - zaszczuty szczur zrobi wszystko zeby przetrwac - ale to kosztuje go cała energie. Jesli okrze sie ze nie mozna mu rad, dwa, oderwac łba - cała kadencja, kolejne trzy lata będą zmarnowane.
Cóz - pozyjemy, zobaczymy - i tak swietnie ze w ogóle cos sie w tej sprawie dzieje.
www.dobrzypolitycy.pl/lokalizacja/polska/woj-malopolskie/powiat-wadowicki
i głosuje
Prawdopodobnie to wpis Stanisława Kotarby !