Co zrealizował ze swoich obietnic, a czego nie? Jak radzi sobie z krytyką, jakie ma plany? O to i nie t
Drukuj
Wywiad z Mateuszem Klinowskim, starającym się o reelekcję burmistrzem Wadowic

Co zrealizował ze swoich obietnic, a czego nie? Jak radzi sobie z krytyką, jakie ma plany? O to i nie tylko o to pytamy burmistrza Wadowic Mateusza Klinowskiego, który w wyborach samorządowych stara się o kolejną kadencję.  

Moim rozmówcą jest Mateusz Klinowski, lat 40, urodzony Wadowiczanin, absolwent Liceum im. M. Wadowity w Wadowicach, magister prawa i filozofii UJ, doktor nauk prawnych,  wykładowca Wydziału Prawa i Administracji UJ, a od czterech lat burmistrz Wadowic. W niedzielnych (21.10) wyborach będzie się starał o reelekcję.

 

- Spotykamy się ponownie w okresie wyborczym, kiedy rozmawialiśmy cztery lata temu (wywiad do przeczytania TUTAJ), byłeś już radnym Rady Miejskiej i walczyłeś o fotel burmistrza Wadowic. Jesteś teraz bogatszy o doświadczenie zebrane w czasie kadencji. Po ponad 20 latach zakończyłeś erę "niezatapialnej" Ewy Filipiak i kompletnie zmieniłeś polityczny krajobraz naszego miasta. Jak patrzysz z perspektywy kadencji na to, co się stało?

Po czterech latach na fotelu burmistrza rzadko już wracam myślami do poprzedniego okresu. Staram się skupiać na przyszłości - planowaniu rozwoju miasta i poszczególnych inwestycji. To wymaga myślenia w kategoriach dekady, przewidywania zjawisk i trendów. Myślę jednak, że mieszkańcy naszej gminy zdążyli się już przekonać, że Wadowice mogą być nowocześnie zarządzane, a w Urzędzie Miejskim panować profesjonalizm i życzliwy stosunek do mieszkańca. Oczywiście zmiana zarządzających była bardzo Wadowicom potrzebna. To był naprawdę ostatni dzwonek, żeby spróbować nadgonić zaległości.

- Co zastałeś po poprzedniczce?

Co zastałem, to wszyscy widzieliśmy. Ważniejsze, czego nie zastałem. Środowisko poprzedniej burmistrz i ona sama lubi powtarzać, że ja realizuję jej inwestycje i plany. Problem w tym, że takich - z szansami realizacji, nie było. A przede wszystkim brakowało jakiejkolwiek strategii działania, pomysłów na rozwój. Dokończyłem rozpoczętą budowę bloku komunalnego i to wszystko. Po Ewie Filipiak został projekt ulicy Mickiewicza, który musieliśmy przerabiać i który realizowałem już sam. Podobnie projekt sali gimnastycznej w Jaroszowicach. Wszystko tworzyliśmy od podstaw, co ma też swoje zalety. Od podstaw organizowałem też Urząd Miejski i pracę w nim. Sukcesem jest, że udało mi się tu stworzyć dobry zespół wciąż młodych ludzi (młodszych ode mnie), który działa dla Wadowic i odnosi sukcesy. Tym smutniejsze, że ludzie ci są tak mocno atakowani w internecie, że wylewa się na nich wiadra pomyj. A to przecież dzięki ich istnieniu do kasy gminy Wadowice wpływa średnio 66 000 zł dziennie, która prędzej czy późnej pracować będzie dla każdego z mieszkańców. W wielu miejscach na świecie ludzi, którzy postanawiają dla tych miejsc pracować otacza się szacunkiem i bardzo dobrze wynagradza. W Wadowicach część osób woli im jednak okazywać pogardę. To smutne.

- No właśnie, byłeś dobrze zapowiadającym się naukowcem z rozwijającą się międzynarodową karierą. Warto było to zostawić i wrócić do Wadowic, aby bawić się w brudną politykę?

Nadal jestem naukowcem, mam nadzieję, że wciąż dobrze zapowiadającym się (śmiech). Polityka jest istotnie brudna i z pewnością nie będę w niej wiecznie. Nie zapominam jednak, że jestem osobą bardzo obdarowaną przez los - dzięki moim rodzicom i nauczycielom otrzymałem świetne wykształcenie, również patriotyczne, zdobyłem liczne nagrody, cieszę się dobrym zdrowiem. To dlatego postanowiłem spłacić dług zaciągnięty u Wadowic i Polski. Tworzę miasto, w którym, mam nadzieję, wiele osób będzie miało szczęśliwe życie, takie, jakie ja tu miałem. Na tym moim zdaniem polega patriotyzm, a nie wymachiwaniu szabelką na przemian z flagą.

- Padają zarzuty, że wszedłeś  buty swojej poprzedniczki: mocno rozwinięta administracja, kilka kancelarii prawnych... Miało być inaczej?

Administracja nie została zwiększona w stosunku do lat poprzednich. Zwiększyły się wydatki na nią, bo nie tylko rosną pensje i koszty działalności, ale w tym dziale budżetowym znajdują się wydatki wydziału promocji, który za moich rządów bardzo rozbudował swój budżet. Znacząco przecież zwiększyliśmy liczbę i skalę imprez, które organizujemy lub współorganizujemy w Wadowicach. Światowe Dni Młodzieży, rozmaite rocznice papieskie, biegi, najlepsi wykonawcy krajowi i zagraniczni. Tego oczekują mieszkańcy i to świetny sposób na promowanie naszego miasta.

Nieprawdziwe są też zarzuty dotyczące rzekomo ogromnych środków wypłacanych moim prawnikom. Koszty obsługi prawnej są przecież identyczne. Urząd na bieżąco obsługują po połowie dwie kancelarie prawne - jedna od czasów Ewy Filipiak, a druga zatrudniona przeze mnie.  Jednocześnie pracę w Urzędzie straciło szereg osób powiązanych z poprzednim układem towarzyskim - dzieci radnych, prezesów sądu, lokalni politycy, lokalni dziennikarze i właściciele mediów. To środowisko ma dzisiaj oczywiście do mnie wielki żal i daje temu wyraz w internecie.

- Odnoszę wrażenie, że twój wizerunek psuje właściwie jedna osoba: były asystent Ewy Filipiak, Marcin Płaszczyca, właściciel i redaktor lokalnego portalu, który chyba do dzisiaj nie za bardzo nie może się pogodzić, z tym, że pozbawiłeś go ciepłej posadki. Swego czasu założył nawet pełen wulgaryzmów profil na Facebooku, ale po fali krytyki został on usunięty  (Zobacz Asystent nie może pogodzić się z porażką).

Marcin Płaszczyca niemal codziennie stara się publikować nieprawdziwe informacje na mój czy pracy mojego Urzędu temat. Kilkukrotnie doprowadziło go to przed oblicze sądu, gdzie ze swoich twierdzeń się wycofywał czy przepraszał mnie na głównej stronie swojego portalu. Jego działalność bardzo negatywnie wpływa na wizerunek miasta i atmosferę życia publicznego czy poziom lokalnych dyskusji.

- Nie prościej było płacić te 1650 brutto które płaciła mu Filipiak i mieć święty spokój?

Obiecałem swoim wyborcom, że nie będę płacił i zatrudniał dziennikarzy, bo uważam takie związki pomiędzy polityką a mediami za szkodzące demokracji.

- Myślisz, że jak burmistrzem zostanie np. Bartosz Kaliński, taki Płaszczyca wróci do magistratu i znowu będzie pisał peany pochwalne na cześć szefa?

Przecież już pisze! Środowisko Ewy Filipiak - jej doradcy, asystenci, prawnicy, pomocnicy, a nawet jej sekretarka są dzisiaj w otoczeniu Bartosza Kalińskiego i dzięki niemu korzystają z publicznych pieniędzy. Ja zwalniałem ich z Urzędu Miejskiego, Bartosz Kaliński zatrudniał ich u siebie. Dlatego warto pamiętać, że głos oddany na starostę to głos na tych ludzi i za ich powrotem do władzy.

- Jakie masz pomysły na gminę w ewentualnej drugiej kadencji?

Kontynuujemy to, co zaczęliśmy już w mijającej kadencji. Kończymy inwestycje, które już są na biegu i na które już pozyskaliśmy dofinansowanie: park, tereny za Maspeksem, przebudowę stadionu, parkingi przy obwodnicy i sieć dróg rowerowych. Oprócz tego przebudowa śródmieścia: ulica Lwowska z deptakiem, Spółdzielców, Sienkiewicza. Celem jest uspokojenie ruchu samochodowego w centrum, a przez to zwiększenie atrakcyjności rynku i okolic. Jednocześnie kontynuujemy budowę obwodnicy, planujemy nowy most i rozbudowujemy sieć dróg lokalnych wokół miasta (np. ulica Rzyczki, której projekt już powstaje). Do tego rozwój komunikacji miejskiej i kolei, nowe tereny pod budownictwo mieszkaniowe - trzy osiedla, niezmiernie ważne dla przyszłości miasta, już są przeze mnie zaplanowane. Przewiduję również ogromne inwestycje w środowisko: kanalizacja w Kleczy i Barwałdzie, program termomodernizacji domów i odejścia od spalania węgla, rekultywacja wysypiska przy Skawie. Mamy też pewien pomysł na gruntowne przeobrażenie ciepłownictwa miejskiego, ale o tym przyjdzie czas porozmawiać po wyborach.  Równolegle rozwijamy tereny pod produkcję i usługi - mowa o strefie w Choczni. Wszystkie te elementy są ze sobą powiązane i realizacja jednych wymaga realizacji innych.

Dlatego z niepokojem patrzę na chaotyczne obietnice moich konkurentów do fotela burmistrza, gdzie brak jest śladów strategicznego myślenia, a dominuje hasłowość. Część pomysłów wprost przekreśla nasze szanse na rozwój, jak powrót busów do centrum miasta czy dalsze tolerowanie dramatycznego zanieczyszczenia powietrza. Mówienie, że źródłem smogu jest miejska spółka cieplna, klocki hamulcowe aut na obwodnicy i brak autostrady przez środek miasta, zdradza nie tylko ignorancję, ale gwarantuje klęskę Wadowic w następnych latach w starciu z konkurencyjnymi samorządami, dla których zdrowie mieszkańców i jakość środowiska będzie priorytetem.

Dziś w wielu dziedzinach jesteśmy postrzegani jako liderzy - właśnie po raz kolejny zdobyliśmy tytuł samorządowego lidera powiatu oraz lidera edukacji w Polsce. Mieszkańcy ościennych gmin z zazdrością patrzą na nasze pomysły i wyniki budżetowe, czy politykę antysmogową. Utrzymanie dotychczasowego kursu w Wadowicach z czasem zaowocuje również zmianą polityki w sąsiednich samorządach i ich większą orientacją na mieszkańca i jego zdrowie oraz jakość życia.

- To przejdźmy do konkretów. Co zrealizowałeś ze swoich obietnic?

Wszystkie główne obietnice zrealizowałem. Mamy uczciwie i przejrzyście zarządzany samorząd, młodych ludzi u sterów, prawdziwą demokrację z licznymi ciałami doradczymi i konsultacjami, a nawet wysypem kandydatów na radnych i na burmistrza, budżet obywatelski i wymierne sukcesy - finansowe, edukacyjne, inwestycyjne. Pokazują to zdobywane przez nas nagrody, ogólnopolskie rankingi, zainteresowanie ekspertów czy innych samorządowców. Przez Urząd Miejski przewinęło się przecież w 4 lata tylu znakomitych polityków, prezydentów, i innych gości, jakich nasze miasto nie widziało chyba nigdy wcześniej w swojej historii.

- Zatrzymajmy się przy rankingach. Ostatnio ukazał się ranking pozyskiwania środków unijnych, w którym Wadowice wypadają bardzo słabo. Wadowice24 wykupiło nawet reklamy na FB, żeby o tym poinformować szerokie rzesze odbiorców. Jak więc jest z tymi rankingami?

Trzeci rok z rzędu jesteśmy samorządowym liderem Powiatu Wadowickiego (ranking MISTiA). Awansowaliśmy z 55 w 2014 roku na 17 miejsce w Małopolsce w 2017. W rankingu zamożności jesteśmy 33 miastem powiatowym w Polsce (awans z 193 miejsca w 2014 roku). W rankingu Curulis jesteśmy najtańszym miastem w Małopolsce jeżeli chodzi o usługi komunalne. Co do rankingu ze Wspólnoty, o którym rozpisywał się portal asystenta Ewy Filipiak, to “zapomniał” on dodać, że ranking ten brał pod uwagę dotacje z UE rozliczone w latach 2014-17 i uwidocznione w sprawozdaniach z wykonania budżetu. Rozliczenie dotacji następuje zwykle do 3 lat od jej pozyskania. Ranking pokazuje więc mizerię panującą w Wadowicach za czasów rządu Ewy Filipiak i obciąża jednako jej asystenta. Przypomnę, że w ciągu 3 lat w Urzędzie Miejskim pozyskaliśmy ponad 3-krotnie więcej środków niż przez 7 lat Ewa Filipiak. Ale to w rankingu Wspólnoty zobaczymy dopiero około 2020 roku.

Co ciekawe, w tym samym czasopiśmie Wspólnota ukazał się ranking inwestycji w samorządach, gdzie Wadowice awansowały z 219 (lata 2013-15) na 179 (lata 2015-17) miejsce wśród miast powiatowych w Polsce. O tym jednak Wadowice24 już nic nie napisały.

Fakt, że jesteśmy bardzo dobrze zarządzaną gminą jest niepodważalny. Jestem pewien, że mieszkańcy to wiedzą i doceniają.

- Czego nie udało ci się zrealizować?

Ponieśliśmy całkowitą porażkę, choć nie z własnej winy, w walce ze smogiem. Wadowice nadal są jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie, które przez połowę roku nie nadaje się do zamieszkania. Podejmowane przeze mnie wysiłki powinny być uzupełnione przyjęciem uchwały antysmogowej dla Wadowic na wzór Krakowa, oczywiście z zapewnieniem odpowiedniego wsparcia dla mieszkańców. Sejmik i Marszałek Województwa jednak zupełnie nas zawiedli chowając głowę w piasek. Zawiódł też całkowicie rząd, ale to było wiadome od początku. PiS wspiera przestarzałe górnictwo i import węgla z Rosji kosztem zdrowia Polaków, więc nie tylko wspomógł samorządów w walce ze smogiem, ale bardzo im zaszkodził likwidując programy wsparcia. Mieszkańcy Wadowic stracili prawie 2.5 mln zł na wymianę pieców i nową stację pomiaru jakości powietrza - pieniądze te nam po prostu zabrano po przejęciu teki premiera przez Beatę Szydło.

- A co z Parkiem Miejskim? Znany chyba głównie z pisania donosów twój kontrkandydat twierdzi, że doszło tam do poważnych naruszeń przy remoncie? Nawet zadał sobie sporo wysiłku i przejechał się tam na damskim rowerze opisując sodomę i gomorę jaką tam zobaczył.

Nie chciałbym komentować czyichś fantazji. Kontrolę w parku prowadził PINB i nie dopatrzył się złamania prawa. Nad całością inwestycji nadzór ma wojewódzki konserwator zabytków, co gwarantuje, że park zachowa swój charakter. Natomiast składanie donosów i szukanie na siłę problemów ma tylko jeden skutek, oprócz ośmieszania się zawiadamiającego - przedłuża niepotrzebnie budowę i tym samym szkodzi mieszkańcom.

- Co tam mieszkańcy zobaczą, kiedy roboty zostaną zakończone?

Wszystko, o co się do nas zwracali. Przebudowany budynek harcówki, w których chciałbym otworzyć kawiarnię z pierwszym w Wadowicach wegetariańskim bufetem i zdrową żywnością. Korty tenisowe, które w zimie mogą być zamienione w lodowisko - z budynkiem zaplecza i ubikacjami. Amfiteatr z muszlą koncertową. Siłownie na wolnym powietrzu, ścianki wspinaczkowe, place zabaw, a nawet taras widokowy. Na marginesie, słyszałem, że urzędnicy Starostwa znów próbują nam utrudniać realizację tej inwestycji i twierdzą, że taras ten jest… mostem.

- Dlaczego jesteś przeciwny planom jednego inwestora dotyczącymi budowy hipermarketu w centrum miasta przy ulicy Fabrycznej, natomiast popierasz budowę na 22 hektarach obiektów handlowych, przemysłowych czy usługowych przy drodze krajowej nr 52 w Choczni?

Ponieważ obiecałem, że za moich rządów w centrum miasta nie będą powstawać nowe supermarkety i galerie handlowe. Jestem przeciwny planom wielu różnych inwestorów, którzy takie pomysły mieli i musieli od nich odstąpić. Natomiast nasza polityka rozwoju gminy jest wyraźna i czytelna - miejscem dla nowych powierzchni handlowych, usług i produkcji są tereny daleko od centrum miasta.

- Zarzuca ci się również, że przegrałeś w sądzie z właścicielami Ogrodowej...

Jedyny proces, jaki miałem z właścicielami Ogrodowej dotyczył rzekomego naruszenia przeze mnie ich dóbr osobistych, kiedy byłem radnym i opisywałem liczne nieprawidłowości w funkcjonowaniu gminy z ich udziałem. Proces ten wygrałem.

Prawdą jest jednak, że sąd uchylił negatywną opinię Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych dotyczącą sprzedaży w Ogrodowej piwa. Nie zasiadam w tej komisji, a są w niej przedstawiciele MOPS, Policji, sądu i Urzędu Miejskiego. Chodziło o sposób pomiaru odległości do wejścia do lokalu. Nie wchodząc w szczegóły uważam, że pomiar był prawidłowy, ale sprawa i tak się rozwiązała, bowiem właściciele zmienili układ wejść do restauracji i opinia Komisji jest pozytywna. A ja właśnie wydałem im zezwolenie, o które się ubiegali - na okres 5 lat.

- Uparłeś się na tą knajpę i według "wadowickiego Pudelka", to ty jesteś odpowiedzialny za jej zamknięcie?

Burmistrz miasta nie ma możliwości zamykania lokali gastronomicznych. W swojej pracy nie kieruję się też osobistymi urazami, co pewnie części lokalnych polityków trudno jest sobie wyobrazić. Wspomniana Gminna Komisja nie miała możliwości wydać Ogrodowej pozwolenia na sprzedaż piwa, skoro lokal miał wejścia za blisko szkoły. Nie zmienia to faktu, że Ogrodowa nadal miała ważne pozwolenia na inne rodzaje alkoholu, a opowiadanie, że musiała się zamknąć, bo nie mogła sprzedawać piwa, to kolokwialnie mówiąc ściema. Właściciele doskonale wiedzieli, że nie spełniają kryterium odległości i moim zdaniem od dawna przygotowywali się do zamknięcia lokalu.

- Przeciwnicy zarzucają ci również, że przegrałeś w sądzie z właścicielem terenów po Bumarze i musisz "zwrócić nadpłacony podatek"? Ile w tym prawdy?

To zmyślona informacja. Sprawy podatkowe objęte są tajemnicą, więc mogę tylko powiedzieć, że osoby prawne płacą podatki wg własnych deklaracji. Skoro jakiś podmiot deklaruje, że płaci kwotę X, a po kilku latach zmienia zdanie, ostatecznie to sąd decyduje, czy kwota ewentualnej nadpłaty powinna być zwrócona. Zwrot takiej kwoty odbywa się z odsetkami.

- Od dłuższego czasu chodzisz w eleganckich garniturach i chyba bardziej dbasz o swój wizerunek niż na początku kadencji, gdzie widokiem powszednim były krótkie spodenki czy moro. Nie dało się tak od początku? Sam nie lubię garniturów, ale są sytuację, kiedy trzeba je założyć, przyznam się, że mi się ten twój nowy look podoba, chociaż niektórzy mówią, że jest fałszywy i znowu wskoczysz w krótkie porcięta.

Nie pamiętam, żebym był w krótkich spodniach w sytuacji, która wymaga marynarki. Od ponad roku częściej pojawiam się w garniturze, bo zwyczajnie mam więcej oficjalnych wystąpień. Ale to nie znaczy, że moro poszło w odstawkę. Elegancko ubranych polityków nie brakuje, ale czy tworzą oni politykę, która nas satysfakcjonuje? No właśnie. Nie szata świadczy o polityku.

- Za czasów Ewy Filipiak pisałeś o układzie. Teraz twoi przeciwnicy twierdzą, że stworzyłeś własny. Co o tym sądzisz?

A kto w tym układzie jest? Gdzie są zatrudnieni członkowie mojej rodziny? Gdzie polityczni funkcjonariusze i lokalni dziennikarze? Szef której ośmiornicy dostaje ode mnie bez przetargu parking? Jako zarzut słyszę, że mam zastępczynię i asystentkę. To mniej więcej tak, jakby premierowi zarzucać, że ma ministrów. Większość ludzi, którzy pracują na kierowniczych stanowiskach w Urzędzie Miejskim to awansowani przeze mnie ludzie Ewy Filipiak. Jej najbardziej zaufane osoby pracują dla mnie na odpowiedzialnych funkcjach, np. organizują i pilnują prawidłowości przetargów. To rzadko spotykany demokratyczny standard. Świadczy też o mojej zdolności do współpracy z każdym, kto tylko ma odpowiednie merytoryczne kompetencje.

- Masz pomysły na komunikację miejską? Znam sporo osób, którzy są zachwyceni miejskim busem, ale chcieliby oni coś na kształt tego co mamy w gminie Andrychów.

A ja wciąż czytam, nawet dzisiaj, wypowiedzi osób, które uważają, że miejski bus jest do bani, choć sami oczywiście nim nie jeżdżą. Andrychów ma za sobą długoletnie doświadczenie w prowadzeniu komunikacji miejskiej (razem z Kętami). My zaczynamy od zera. Dlatego razem z Andrychowem i Kalwarią chcemy rozwijać sieć połączeń pomiędzy naszymi miejscowościami. Ma to być uzupełnieniem szybkiej kolei aglomeracyjnej, która najprawdopodobniej w 2021 roku wjedzie na nasze tory - po ich gruntownej modernizacji. To będzie rewolucja na miarę XXI wieku.

- Właśnie, masz sporo pomysłów, część nawet zrealizowałeś, o których spora grupa mieszkańców dowiaduje się jedynie z twojego Facebooka. Starosta Bartosz Kaliński na każdym kroku chwali się 10 metrami załatanych dziur w asfalcie, a Ty jakoś nie jesteś skłonny do chwalenia. Nie lubisz się chwalić?

Ale ja z kolei często spotykam się z opinią, że za dużo się chwalimy sukcesami Wadowic. Od czasu do czasu jestem oczywiście na oficjalnych otwarciach różnych naszych inwestycji, ale szczerze mówiąc wolę swój czas pracy przeznaczać na opracowywanie nowych pomysłów i projektów, niż na przecinanie wstęg.

- Nie boisz się, że do władzy ponownie dorwie się "stary" układ: środowisko związane z Ewą Filipiak i jej "Kocichem", te wszystkie przystawki, które nic nie robiły w urzędzie tylko zapełniały fikcyjne stanowiska biorąc za to pieniądze.

Taka groźba jest oczywiście realna, bowiem stara gwardia doskonale umościła się wokół Bartosza Kalińskiego i liczy na wielki powrót. Wierzę jednak w mądrość mieszkańców naszej gminy i pamięć tego, co w naszej gminie działo się, kiedy wszyscy ci państwo byli u sterów.

- Jak układa się współpraca ze skarbniczką gminy Bożeną Flasz, zaufaną pracownicą byłej burmistrz?

Wszystkie swoje relacje w pracy opieram na merytoryce i staram się być w tym profesjonalny. Podobnie postrzegam panią Skarbnik czy pana Sekretarza. To bardzo dobrzy pracownicy, którzy bardzo pomogli mi w sprawnym zarządzaniu miastem, a którzy, mam wrażenie, wcześniej często nie byli doceniani. Takich pracowników jest zresztą więcej i już pisałem wcześniej, że z nich rekrutują się osoby dzisiaj zarządzające Wadowicami i stanowiące mój zespół.

- Jak układa się współpraca z wadowickim duchowieństwem? Wiele moglibyście zdziałać dla Wadowic, ale jak obserwuję są spore problemy, jak np. wspólne obchody rocznic, jubileuszów czy papieskich uroczystości. Co poszło nie tak?

Po stronie wadowickiego duchowieństwa nie mamy partnerów do rozmowy. Ubolewam nad tym, ale nie mnie to zmieniać.

- Jak oceniasz swoich kontrkandydatów? Bartosza Kalińskiego, Józefa Brynkusa, Leona Jamrożka, Adę Karcz-Zielińską i Michała Skoreckiego.

Wolałbym zostawić to wyborcom. Cieszy mnie też, że dzisiaj nikt nie boi się startu w wyborach, że skończyły się czasu zamordyzmu. O to przecież walczyłem i to nasze wspólne zwycięstwo.

- Z kilkoma niosłeś sztandar wolności przy poprzednich wyborach, m.in. z Józefem Brynkusem, Leonem Jamrożkiem czy Adą? Dlaczego wasze drogi się rozminęły?

Mam na ten temat wyrobione zdanie, ale nie ma sensu teraz tego roztrząsać.

- Od twojego kontrkandydata Bartosza Kalińskiego mogłem usłyszeć na jednym ze spotkań, że nie masz pojęcia o drogach bo.. nie masz prawa jazdy. To prawda?

Nie mam też pojęcia o polityce społecznej, bo nie mam dzieci - to też mi Kaliński już wypomniał. Oczywiście mam prawo jazdy, ale naprawdę niczego to nie zmienia. Wiedza na temat rozwiązywania problemów komunikacyjnych nie wymaga prawa jazdy, za to jej implementacja wymaga zdolności politycznych. Mnie wiedzy i zdolności nie brakuje. Dlatego nasze miasto ma dobrą strategię rozwiązania trapiących mieszkańców problemów.

- Jak to jest z tą Beskidzką Drogą Integracyjną. Twoi przeciwnicy z lubością powtarzają, że jesteś przeciwny jej budowie?

A co im pozostaje? Za wszelką cenę próbuje się znaleźć jakiś argument przeciwko mnie, to niech już będzie BDI. Choćbym sto razy powiedział, że nie jestem przeciwnikiem tej drogi i tak zaraz usłyszymy, że ją blokuję i przeze mnie tylko jeszcze nie powstała.

- Dlaczego wariant północny jest lepszy niż południowy i czy w ogóle jest jeszcze możliwy?

Wszystko jest możliwe, tylko trzeba do tego woli politycznej decydentów. Na razie bronimy się rękami i nogami przed najbardziej szkodliwym rozwiązaniem południowym, który dla Wadowic oznacza katastrofę i koniec marzeń o rozwoju. Kupuję mieszkańcom czas na rozmowy o przebiegu północnym, który pozwoli uniknąć gigantycznej skali wyburzeń i zniszczenia krajobrazu miasta. Wiele się mówi o zachowaniu dziedzictwa historycznego miasta, o papieskim dziedzictwie Wadowic, a te same osoby, które mają rzekomo lepiej ode mnie o to wszystko zadbać, są pierwsze w popieraniu szalonego pomysłu budowy autostrady poprzez nasze najcenniejsze krajobrazowo tereny, które były inspiracją dla Karola Wojtyły i powinny być inspiracją być dla kolejnych pokoleń. BDI to przecież międzynarodowa autostrada, która wprowadzi pod nasze okna gigantyczny ruch samochodowy, w tym TiRy. Trzeba zrobić wszystko, aby tak się nie stało i żeby droga przebiegła w wariancie dla wszystkich mieszkańców najkorzystniejszym. Dziwię się, że tak trudno to niektórym zrozumieć. Chyba, że nie o dobro mieszkańców tu chodzi, a jedynie szafowanie kolejną obietnicą, której później nikt nie będzie miał zamiaru spełniać.

- Ostatnie zdanie na koniec dla naszych czytelników?

Nadal chcę tworzyć gminę, w której wszyscy mieszkańcy będą się czuć u siebie. Pomóżcie mi w tym idąc w niedzielę głosować. Do zobaczenia przy urnach!

 

 

(Marcin Guzik)

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Ostatnie artykuły z kategorii Polityka:

W Kalwarii druga tura a tu ktoś ukradł banery kandydata

Maciej Koźbiał dostał się do Sejmiku. Powiat wadowicki będzie reprezentowało dwóch radnych

To najmłodszy radny Rady Powiatu wadowickiego. Przed wyborami było o nim głośno

Burmistrz Kaliński cieszy się z wygranych wyborów

Ci wójtowie zostają na swoich fotelach