Jak się okazuje "Plażą Mucharz" nad Jeziorem Mucharskim kusi wypoczywających nie tylko w lato. Równi
Drukuj
Plaża Mucharz? Zryty jak przez dziki teren i zakopane samochody

Jak się okazuje "Plażą Mucharz" nad Jeziorem Mucharskim kusi wypoczywających nie tylko w lato. Również zimą nie brakuje tutaj chętnych, mimo braku drogi i sensownego dojazdu. Sporo z nich grzęźnie autami w błocie, dewastując teren i robiąc kłopot mieszkańcom.

Od lat piszemy, że Jezioro Mucharskie to taka trochę wodna atrapa. Niby otwarte z ustanowioną nazwą, regulaminem, który pozwala na nim legalnie pływać i się kąpać a także łowić ryby. Tyle tylko, że nie ma przy nim praktycznie żadnego oficjalnego kąpieliska i infrastruktury, parkingów czy żadnych punktów widokowych (korona zapory nadal nie jest udostępniona zwiedzającym...). Zarządca zbiornika raczej nie ukrywa, ze główną funkcją sztucznego jeziora jest funkcja retencyjna a także hodowla ryb w gospodarstwie w Świnnej Porębie.

Nie przeszkadza to jednak miłośnikom wypoczynku tłumnie odwiedzać to miejsce latem. Ba! W czerwcu tego roku na popularnych mapach Google pojawiła się nad jeziorem miejscówka oznaczona "Plaża Mucharz", co spowodowało jeszcze większe tłumy pojawiające się nad tym jednak uroczym zakątkiem. Tyle, że zderzenie z rzeczywistością dla nich było nieco brutalne i odbiegające od wyobrażeń: brak drogi, błoto, brak piasku czy zapowiadanej plaży (zamiast niego po prostu glinianka...), bo nazywanie plażą miejsca, gdzie kończy się stara droga i jest trochę błota to eufemizm mniej więcej tej miary, co wadowickie "bulwary" przy moście na Skawie...

Jak się okazuje, miejscówka, mimo tego, że "Plaża Mucharz" zniknęła z map Googla, nadal kusi wielu. Denerwuje to niestety okolicznych mieszkańców, bo wycieczki kończą się tym, że brzeg jeziora wygląda jak zryty przez dziki, zaś sami turyści często wymagają pomocy, aby wydostać się stąd.

Nie ma tu żadnego dojazdu. Niestety większość kierowców chce za wszelką cenę tu dojechać. Teraz jest okres zimowy i niestety gleba jest mocno nasiąknięta wodą i dojechanie graniczy z cudem. Ba! Nawet niektórzy jakby mogli, to by autem wjechali do samego jeziora. W ostatnim czasie byłem świadkiem, jak kierowcy udając się tu swoimi autami wraz ze znajomymi, grzęźli w błocie samochodami. Kilka razy pomagałem im się wydostać z tego błota ale do niektórych przypadków trzeba już niestety wzywać lawetę (co jest bardzo kosztowne) albo szukać traktora, o który w dzisiejszych czasach w naszej miejscowości jest ciężko – pisze do nas nasz czytelnik

Jak widać, sztuczne jezioro, które dla mieszkańców miało być wybawieniem gospodarczym czy turystycznym, przez zaniedbanie i zmarnowany potencjał, raczej sporej grupie po prostu przeszkadza normalnie żyć w swoich domach...

(Marcin Guzik)

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Ostatnie artykuły z kategorii Hobby:

TKKF Leskowiec zaprasza na XXIII Rodzinny Rajd Rowerowy

Ważne info dla droniarzy. Od dziś nowa aplikacja do zgłaszania lotów

Jest kasa na nowy odcinek ścieżki rowerowej na koronie wału Kanały Łączany-Skawina

Kwietniowy jarmark staroci w Andrychowie

Co dalej z zagospodarowaniem terenów Wenecji? Ma być plac zabaw z tyrolką i parkiem linowym